Tak tylko zagaduję, Druhny, bo zupełnie nie wiem, co powiedzieć, od czego zacząć...to było COŚ...taka chwila z gatunku tych, co to Druhny wiedzą i czują, że dla nich warto żyć...wspaniałe, wzruszające, niezwykłe popołudnie...kompletnie inny świat, inny wymiar, do którego przenosi ten teatr, ta scena i ONA. 71 lat. Wspaniała forma, klasa, talent, szczyt...i niesamowita, wstrząsająca, autentyczna opowieść o kobiecie (Joan Didion), która w krótkim czasie straciła dwie bliskie, ukochane osoby - męża i córkę. Tytułowe magiczne myślenie, to nadzieja, że jakimś cudem wrócą...Przez całą sztukę przewijały się słowa, że ta historia może przydarzyć się każdemu z nas, że życie w jednej sekundzie może się zmienić. Kiedy wypowiadając te słowa patrzyła prosto w oczy nam, widzom, to normalnie czułam ciarki na plecach, bałam się. A kiedy powiedziała, że właśnie po to jest tutaj, żeby nam o tym opowiedzieć, to od razu miałam skojarzenia z "Uchem...". Też byście miały. Była i Shirley, były też Szczęsliwe Dni. Bo było trochę śmiechu, ale takiego przez łzy, takiego autoterapeutycznego, oczyszczającego. Nie znałam Pani Vanessy od tej strony i powiem szczerze, że dziób mi opadł całkowicie. Film zawsze będzie filmem, a scena teatru to miejsce szczególne i wyjatkowe, będące prawdziwym wyzwaniem dla aktora. Monodram trwający półtorej godziny bez przerwy. Bardzo oszczędna scenografia, światło, dźwięk, ale dobrane tak, że pamiętam wszystko dokładnie, choć oczywiście przez cały czas moja uwaga była skupiona na Vanessie, na jej głosie, słowach, bo gestykulacja też bardzo oszczędna. Wiele wstrząsających momentów...chyba nie czuję się na siłach, żeby je tu przytaczać...Życie, jakie znacie, może się zmienić w jednej chwili, coś, jakieś zdarzenie, może całkowicie odwrócić jego bieg...pamiętajcie o tym każdego dnia, bo takie jest przesłanie tej sztuki. I żeby to przetrwać, trzeba iśc dalej...
Oczywiście, nie mogłam się powstrzymać od myśli, od zastanawiania się jak KJ by to zagrała...bo wiem, że i tak nigdy tego nie zagra...Ciekawa zatem jestem, jak przyjdzie się z tym zmierzyć Ewie Błaszczyk...
W trakcie spektaklu nie można było robić zdjęć, nagrywać, używać jakichkolwiek elektronicznych urządzeń...ostrzegał mnie przed tym tajemniczy głos, a pilnowali tego pracownicy teatru ze słuchawkami, mikrofonami i mikrofalówkami...Wklejam więc zdjęcie Vanessy ze spektaklu w Strasburgu, ale wierzcie mi, wygladała dzisiaj dokładnie tak...prosto, pięknie, dostojnie, magicznie...W pewnej chwili zdjęła gumkę ze swoich siwych włosów, potrząsnęła nimi, a potem związała je ponownie...
