Spogląda w okno, jest trzecia nad ranem, on ciągle nie śpi. Myśli, ołówkiem drapie po głowie. Wie co jej powie rano, ale nie jest pewien czy Aśka znów nie zacznie pyskować i go wyzywać. Na razie musi zasnąć. Miłość to taka rzecz, której nie da się wyrazić w słowach... tak... ale jemu jest zakazana i mimo, iż kocha Aśkę, nie może z nią być i cały czas sprawia jej ból.
Dziesiąta rano, ktoś wpada w drzwi, to ona uśmiecha się jak zawsze:
- Cześć
- Nienawidzę... jak tak wpadasz - zamruczał, pomijając, że miało to brzmieć "nienawidzę Cię"
- Oj wstawaj, zobacz jaki ładny dzień
- No super, zwłaszcza ten śnieg po kolana i zachmurzone niebo... Wiesz, odchodzę stąd - powoli usiadł na łóżku - Dłużej tego nie zniosę - zaczął sięgać po koszulę z krzesła i ziewać
- Jak to? Przecież - głos Aśki drżał - przecież obiecałeś - łzy leciały same a ona klęczała przed nim. Wstał niewzruszony - Michał!!!
Michał wszedł do łazienki nie zwracając na nią najmniejszej uwagi. Asia płakała skulona na dywanie. Wyszedł i kazał jej się wynosić. Wyszła, podszedł do szafki, wyciągnął butelkę i zaczął pić, o czym sam płakał jak dziecko.
Po dwóch tygodniach odszedł.
Mijały lata Aśka próbowała zapomnieć, niestety myśli i sny wracały wraz z nim, znała jego maila, próbowała złapać kontakt, nigdy nie odpisał. Słyszała tylko od ludzi jakie rzeczy o niej opowiada znajomym. Przykre to, ale to, co było w jej sercu nigdy nie wygasło. Nawet jak miała kogoś, to już nie było to. Była z nim bo była, po roku zerwała twierdząc, że nie kocha, po prostu jest bo jest z przyzwyczajenia a było to tylko zauroczenie. Lata mijały a ona wciąż szła sama przez życie szukając swojej drogi...