Pewnego dnia obudził się inaczej niż zwykły człowiek. Kiedy już otwarł oczy poraził go blask słońca prześwitującego przez zamkniete okno. Wstał, oparł stopy na podłodze i zamyślił się. jedną z myśli usiłował szczególnie złapać. No i dorwał ją.
Przelatywała ona sobie nic nie przeczuwając obok zakorkowanego hipokampa, kiedy poczuł, że znowu ją dopadł.
- Czego?!! - wrzasnęła (ta myśl oczywiście)
- A tak - odparł człowiek lakonicznie
- No - (myśl była troszeczkę zakłopotana, gdyż elokwencja tego dialogu była oszałamiająca)
- Co ty tam wiesz - sapnął człowiek (z beznadziejną miną)
- Ty ośle przestań mnie tak w końcu wykrzywiać!!!!! Rezygnuję z tej roboty!!!!(powiedziała mina i zeskoczyła mu z twarzy). bezminny czlowiek jął ją gonić i już miał ją prawie złapaną, kiedy mina zmieniła się w Marsa i wyciągnąwszy miec hardo krzyknęła:
- Bój się!!!
- Nie wiem - zawahał się
- Jak nie to nie - odburknęła mina i wsiadła do rakiety obrażona
Czlowiek uśmiechnął się szyderczo i poszedł do łóżka.
Rano obudził się już bez miny, a myśl która przepływała obok niego żabką, zamachnęła się i pacnęła go czerwonym czepkiem kąpielowym.