Pani Krystyno,
właśnie wróciłam z Warszawy. Wcześniej, czekając na autokar, zrobiłam sobie czterogodzinny spacer. Zawsze po spektaklu bombarduje mnie setki refleksji, tym razem padło na " Orszaki, dworaki", analizowałam wers po wersie. I właśnie za to dziękuję; za to, że zawsze mam o czym myśleć.
Dziękuję również za poświęconą mi chwilę przed spektaklem w kawiarni Teatru - i przeprszam za ten bełkot - bardzo żałuję, że nie umiem mówić tak, jak pisać. Mam wrażenie, że w moich ustach ważne słowa stają się miałkie i niewiele warte, a są przecież szczere.
Wszystkiego, wszystkiego dobrego. Kłaniam się Pani nisko i ściskam serdecznie.
- Monika Babińska