Pani Krystyno, wybrałam się na ten film tylko i wyłącznie dlatego, bo moja mama nie miała z kim na niego pójść, a bardzo chciała go zobaczyć. Poszłam więc z niechęcią, słyszałam przecież o nim wiele negatywnych opinii, czytałam gorzkie słowa Bogusława Lindy, a chciałam zapamiętać Andrzjea Wajdę jako Wielkiego Mistrza.
Co za brak wiary...
Flm zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ma niedociągnięcia, scenariusz faktycznie kuleje, dialogi czasem porażają sztywnością, rola młodej Zamachowskiej pozostawia co nieco do życzenia, ale te wady w jakiś dziwny i nie do koñca zrozumiały sposób powodują, że przekaz fimu oddziałowuje na mnie jeszcże silniej. Jakby Wajda w tej chropowatości, surowości, niedoskonałości, może niezamierzenie szukał w tym filmie nowego sposobu na wyrażenie siebie i swojej prawdy. Jakby słuchał Strzemińskiego.
Ja naprawde rozumiem, czemu ten film kandyduje do Oskara.
Jestem też zdumiona niesamowitą intuicją Wajdy w wyborze tematu. Skąd on wiedział, decydując się na nakręcenie tego filmu przecież jeszcze zapewne na długo przed wyborami, że temat buntu jednostki ( bo ja nie odbieram tego wyłącznie w kategoriach buntu Artysty) przeciwko narzucaniu jedynego i słusznego sposobu myślenia i działania, potrzeba dochowania wierności swoim przekonaniom i cena, jakie za to trzeba zapłacić staną się tak aktualnym temtem? Skąd On o tym Pani Krystyno wiedział? No skąd?
Pozdrawiam.