przez Beth Śr, 09.11.2011 21:16
(...)Z jednej strony ją rozumiałam, z drugiej… nic nie rozumiałam. Inteligentna kobieta, która nie umie sobie wytłumaczyć takiej rzeczy? No tak cóż daje inteligencja jak jest się człowiekiem nadwrażliwym, poszukującym miłości? Chciała żeby w końcu ktoś jej dał miłość, chciała tego kogoś też kochać. I ona kochała, a on? Ciężko było stwierdzić co tak naprawdę czuł. Może aż tak nie miał jej gdzieś, ale chciał się uwolnić od niej, od jej miłości, która stała się nie do zniesienia, jak oplatający wszystko bluszcz, duszący i mdlący. Ilość wysyłanych sms – ów przekraczała granice. Jak ona sama była nieskończonością różnych ciekawych cech charakteru. Mieszanka spokoju kiedy odpływała w swój świat, wybuchów złości, kiedy niespodziewanie ktoś ją już tak wkurzył, ze nie wyrabiała, wpadała wtedy w furię. Jednak aby do takiego stanu ją doprowadzić trzeba było sporo czasu, dotąd aż się uzbierało a naczynie się przepełniło złością. Nie trzymała nigdy tego w sobie, wypływały z niej słowa raniące, słowa prawdziwe, łzy leciały, wszystko ulatywało jak powietrze z balona. Kiedyś chciała tak wrzeszczeć na Piotra, nie umiała w gardle grzęzły słowa, znów się go bała. Dziwiło mnie to, kochać kogoś i jednocześnie panicznie się go bać. Chyba wiem o co z tym baniem chodziło. Nigdy nie lubiła wysokich, dobrze zbudowanych, pulchnawych panów. Po prostu się ich bała. On taki był. Do tego ten jego wyraz twarzy, kiedy na nią patrzył. Nie, nie zachowywał się jak na księdza przystało wobec niej. Ksiądz powinien umieć wybaczyć, umieć rozmawiać na każdy temat. On wolał uciec i to w tak perfidny sposób, ze aż mnie to bolało.
"Co jest Twoją pestką?
Miłość
A moją?"