A ja się pojawiam, dzień dobry! Wkleiłabym swój orgenajzer na weekend, ale rozsadziłabym Halynkę. Dorbaldie plan pięcioletni wysiada.
"Jeszcze trochę a zacznę znów żyć i rozglądać się po świecie". O to to, Gocha!!! Gdybym ja sowie tak codziennie nie powtarzała od nie-pamiętam-już-kiedy, to nie byłoby po co budzika nastawiać, hihi...
A gdzie ta cukierenka była, mniej więcej? To sprawdzę. Pączek zrobić żadna sztuka, ale o dobrego pączka bardzo trudno. A ja lubię tylko świeżuśkie, ciepluśkie, mięciuśkie i rozpływające się w dziobie, a nie jakieś tam kluchowate gnioty i "beznadzienia". I takie pączki pamiętam z okresu licealnego. Po szkole bardzo często chodziliśmy taką "grupą pod wezwaniem" na pączka i kakao z bitą śmietaną do Caracas, przy ul. Słupeckiej 4 na Ochocie:
Słupecka 4
Ten wzorowo utrzymany dom przedwojennej Spółdzielni Pracowników Państwowego Monopolu Spirytusowego jest prawdopodobnie dziełem architekta Jana Stefanowicza.
W latach 60. i 70. budynek znany był głównie z baru kawowego Caracas, jednego z nielicznych na Ochocie. Był PRL-owską kopią włoskich espresso: posadzka z terakoty w czarno-białą szachownicę, wysokie stołki barowe, wielgachny i buchający ekspres do kawy. Podawano kawę, kakao i rurki z pianką. "Największą atrakcją i dumą naszej dzielnicy była jednak wielka, chyba ponadmetrowa, z brązu (tego nie jestem pewna), figura tłustej i niezmiernie egzotycznej Murzynki w kolorowej spódniczce z kolorowanych liści palmowych, stojąca na półce na lewo od baru. Zdaje się, że miała na głowie coś w rodzaju pióropusza z liści. (...) W Caracas rodziły się wielkie licealne romanse. Dużo było stałych dorosłych bywalców z okolicy i ciągle wpadały dzieci z przejęciem ściskające pieniądze na rurki z kremem" - wspominała pisarka Małgorzata Baranowska na łamach "Ochotnika" - pisma Ośrodka Kultury "Ochota".źrodło:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,73195,3611160.htmlDzisiaj tradycje kontynuuje kawiarnia o tej samej nazwie, parę kroków dalej, przy Grójeckiej 36, przy Pl. Narutowicza. Nie byłam, nie widziałam. Dla mnie ten prawdziwy Caracas istnieje już tylko we wspomnieniach.
Zenia, zupełnie nic nie wiem o bańkach pod Kopernikiem. Jak tylko się dowiem, to zdam relację. Kurna, teraz ja nie będę mogła przez nie spać.
Maciejko, dzięki za klucze do wiedzy. Przekazałam Miśkowi, ale on się teraz akurat cieszy feriami i zaliczoną sesją. Nagle wszystkie naukowe dekoracje zniknęły z jego biurka, widać, że i o psychiczny odpoczynek też zadbał. To dobrze. Ja natomiast muszę odkurzyć swój frąse, ale bez wychodzenia z dziupli, bo tylko w nocy mam trochę czasu. Zatem poszukuję jakiegoś fajnego multimedialnego repetytora, takiego wielopoziomowego i obejmujacego również biznes frąse, hihi. Jak Druhny mogom coś polecić, to będę wdzięczna. Oczywiście potem to już będę pisać do HP tylko po fRąsusku.
Kangurzyco, facet, który kocha miłościom wielkom rower flaming musowo ma wyobraźnię językowom. Oczywiście, że jest takie słowo ciuma, tylko w zwolnionym tempie, cokolwiek to znaczy. Może stary był po winku jak to mówił? A co do roweru kredensowego, to jazda tym rowerem z Druhnamy wystarczy mi w zupełności zamiast procentów. Zdrowo, tanio, a kręci, że hej!
Dobrego weekendu, Druhny, i dygam na do widzenia lub dzień dobry.