Pani Krysiu,
zawsze miałam jakby to ująć nie najlepsze zdanie o Panu Najsztubie
(jak go widzę w TV to zmieniam kanał)
ale jak przeczytałam wywiad:
http://g1.edipresse.pl/prod/przekroj/ludzie_rozmowy_artykul,4402,0.html
to mam... tylko gorsze.
Dobrze ze go za często nie czytuję.
Aż otworzyłam wikipedię żeby się upewnić że on ma jakieś studia ukończone.
Humanistyczne. A nie inżynierię płotów i koparek. (przepraszam wszystkich inżynierów). Albo technikum gastronomiczne ze specjalizacją nauczani wf-u lub coś równie atrakcyjnego...
Wie Pani kiedyś Pani gdzieś powiedziała że "aktorstwo spsiało"
no to dziennikarstwo też.
Poczułam się jak czytając Pudelka.
Mając takiego wdzięcznego rozmówcę jak Pani... no nic. Już nie zrzędzę.
a.
za wytrwałość w rozmowie:
I chciałam tylko powiedzieć że co do tego żezabrałam go ze szpitala w takim momencie, co to niby każdy rozsądny by go tam zostawił...dla mnie to każdy rozsądny to ten co zabriera w takiej chwili a nie zostawia. Ta cholerna Instytucjonalizacja i medykalizacja umierania to paskudny "wynalazek". Chylę czoła przed każdą rodziną która się temu oprze. I strasznie mi zawsze smutno za tych pacjentów przy których w chwili śmierci są sami i samotmni na wieloosobowej sali a stoi przy nich baba/chłop/grupa w białym kitlu...taki bardzo zasmucający obrazek mam w głowie jak w chwili zgonu na stoliku przy łóżku pacjentki dzwonił telefon i na wyświetlaczu migało "Córka-Imię"... no już. Koniec obarazków z Bahama. I ja mam nadzieję umrzeć w domu. Przepraszam za te osobiste wywody.