Newsweek o 'Tataraku'

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Newsweek o 'Tataraku'

Postprzez edith. So, 14.02.2009 21:28

Tatarak: powrót Mistrza Wajdy
Krzysztof Kwiatkowski z Berlina
Newsweek, 14 lutego 2009

Wśród czystej rozrywki i doraźnych, niemal publicystycznych filmów, jakie ostatnio zalewają ekrany świata, „Tatarak” Andrzeja Wajdy przypomniał, że kino może zadawać wielkie pytania. Że może opowiadać o śmierci, życiu, sztuce.

W „Tataraku” Wajda wrócił do twórczości Jarosława Iwaszkiewicza, wzbogacając ją o wątki z prozy Sandora Maraia. Opowiedział historię „pani Marty” - żony małomiasteczkowego lekarza, która przeżywa fascynację młodym człowiekiem. Kobieta, choć o tym nie wie, jest nieuleczalnie chora. Śmierć jednak wcześniej dosięga 20-latka, który topi się w rzece, zrywając taratak. Ta historia jest filmem w filmie, na ekranie pojawia się nawet sam Andrzej Wajda. W całość wpleciony jest też monolog Krystyny Jandy – bolesna, przejmująco szczera opowieść o śmierci jej męża – operatora Edwarda Kłosińskiego.

Ból, cierpienie, rozpacz. To wszystko odciśnięte jest na celuloidowej taśmie. „Kiedy dostałam opis rentgena zadzwoniłam do znajomej lekarki. Powiedziała tylko „czytaj” i „współczuję”” – mówi Krystyna Janda w ciemnym, hotelowym pokoju. Nie patrzy w kamerę. Podchodzi do okna, siada na krześle. Jakby przeżywała wszystko od nowa. Na śmierć najbliższej osoby nie można być przygotowanym, nie da się z nią pogodzić. Zawsze zostaje żal: ktoś odszedł, a świat trwa dalej. Jakby nic się nie zmieniło. Tylko wspomnienia bolą.

Śmiercią naznaczone jest w „Tataraku” wszystko. „Kiedyś wokół nas było tyle dzieci” – mówi przyjaciółka Marty. W domu głównych bohaterów na klucz zamknięty jest pokój, w którym mieszkali ich synowie. Zginęli w powstaniu. Ze zdjęć zawieszonych na ścianach uśmiechają się dwaj chłopcy w żołnierskich hełmach. Teraz doktor i jego żona żyją samotnie, ich dni wypełnione są codzienną rutyną.

„Tatarak” jest także filmem o tęsknocie za młodością, której rozpaczliwie szuka starzejąca się, wypalona kobieta. To witalność i energia fascynują Martę w prostym, prymitywnym, nieco topornym dwudziestolatku. Marta czepia się jego młodości, jakby chciała na siłę trzymać się życia, uciec przed wspomnieniami i pustką.
Nowy obraz Wajdy to również rozprawą o sile sztuki i cenie, za jej uprawianie. O przenikaniu się fikcji i rzeczywistości. Sztuka nie niesie tu ukojenia. „Robiłam mu zdjęcia. Jako operator wiedział, jakie to ważne, by zatrzymać moment” – mówi w swoim monologu Krystyna Janda. I dalej: „Teraz ciągle oglądam te zdjęcia”. Ale czy to uśmierza ból?

Jest odwrotnie. Sztuka wysysa, artysta oddaje jej siebie, własne emocje, własne szczęście i własny ból. W iwaszkiewiczowskiej części „Tataraku” Marta rozpacza nad ciałem wyciągniętego z wody, martwego chłopaka. To wstrząsająca scena. Czy Janda ją gra czy wyrzuca z siebie własne cierpienie?
„Nie wiem jak mogłam tego wieczoru wyjść na scenę” – mówi w swoim monologu. Wtedy naprawdę zagrała w „Boskiej”.

Wielką opowieść o istocie sztuki podkreślają nawet dialogi i styl gry aktorów w ekranizacji Iwaszkiewicza. Nieco teatralne, świadomie odwołujące się do konwencjonalnych przedstawień. Ale ta pozornie statyczna forma kryje prawdziwy krzyk rozpaczy.

Andrzej Wajda stworzył film uniwersalny. A jednocześnie bardzo polski. Jest w nim kilka delikatnych sygnałów, które może odebrać tylko widz wychowany nad Wisłą. Jak rozliczenie z inteligencką tradycją, gdy mówiąc o śmierci synów, Marta wzdycha: „Musieli pójść do powstania. Tak ich wychowaliśmy”. Jak melodia z „Pożegnań”, przy której młodzi tańczą na małomiasteczkowej zabawie. Jak niezwykłej urody rozlewiska Wisły, które trwają, choć wokół nich wszystko się zmienia.

„Tatarak” jest dziełem gęstym, precyzyjnym, w którym każda scena ma znaczenie. To niezwykły eksperyment z formą filmową. Ale przede wszystkim wielki triumf Krystyny Jandy. Trzydzieści kilka lat temu Andrzej Wajda zrobił z niej gwiazdę oferując jej rolę w „Człowieku z marmuru”. Dziś spłaciła swój dług. Ten film jest jej. Przekroczyła w nim granice intymności i bezpieczeństwa. To dzięki niej „Tatarak” jest dziełem wielkim.

Nowy obraz Wajdy nie wszystkim będzie się podobał. Padną zarzuty, że reżyser nie wykorzystał całej głębi opowiadania Iwaszkiewicza. Ale to nie jest zwykła ekranizacja. To dzieło wykraczające poza ramy literatury.

Odeszli już na zawsze mistrzowie XX wiecznego kina — Fellini, Visconti, Antonioni, Bergman. Andrzej Wajda jest jednym z ostatnich, którzy wciąż tworzą. „Tatarakiem” udowodnił, że nie chce być mistrzem postawionym na pomnikowym cokole, że wciąż potrafi widza zaskoczyć.

ps.
Serdeczne gratulacje dla Pana Andrzeja oraz dla Pani, ponieważ "dzięki Pani 'Tatarak' jest dziełem wielkim".
Pozdrawiam ciepło :)
edyta
Avatar użytkownika
edith.
 
Posty: 500
Dołączył(a): Wt, 30.12.2008 12:10

Re: Newsweek o 'Tataraku'

Postprzez Krystyna Janda Pn, 16.02.2009 09:33

Bardzo dziękuję.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja