Witam serdecznie,
zauważyłem, że w życiu jak w filmie lub odwrotnie gdy stanie się nam coś nieoczekiwanego lub co gorsza coś tragicznego choć wiem, że to zbyt duże słowo, w naszym otoczeniu pojawia sie mnóstwo "pomocnych" osób. Przynajmniej one tak uważają. Pchają się tam gdzie ich nie chcą, udzielają złotych rad, mówią: weź się za siebie, zajmij sie czymś. Takie życzliwe opiekuńcze. Urocze. Pod warunkiem, że na tą pomoc sie liczy lub jej oczekuje. Bądz co jeszcze ważniejsze osobiście sie o nią zwracamy. Ale co w sytuacji gdy o nią nie prosimy i jej nie chcemy? Taktownie podziękować, powiedzieć: nie rób sobie kłopotu. Na takie słowa osoby pomocne popadają w święte oburzenie i się zaczyna: wariat, wariatka, focha strzela itd.
Myślę, że to my sami musimy uporać się z naszymi sprawami bo to co widzą inni jest często zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, więc jak mają miec oni pojęcie o "big picture" całej sprawy. Sprawy skomplikowanej i wielowątkowej. Mam tylko nadzieje, że Pani nie trafia na takie przypadki a jedynie na osoby taktowne.
Nie wiem czy te moje wywody mają jakis sens ale jeśli można to ewentualny brak ładu i składu zrzucam na grype, która nie chce mnie porzucić.
Pozdrawiam