Droga Pani Krystyno, dziękuję za nią, za tą B, a raczej za Panią taką jaką jest dla niej.
Bardzo bliska mi się Pani wydała, jak zawróciła Pani z drogi żeby zobaczyć co się stało ze staruszkiem na rowerze...
Miałam kiedyś taką wizję.... z psem...tylko że ja do dzisiaj się rumienię na samo wspominanie o tym.
Kiedyś wracając do domu, zobaczyłam psa..wychudzony, stał pod blokiem, trząsł się jakoś tak dziwnie..
podeszłam bliżej, on drżał na widok wyrzuconej kanapki, wąchał ją, wyciągał głowę w jakiejś ekstazie..i tylko tyle mógł bo miał kaganiec na pysku.
Na szyi jakaś powyciągana stara obroża..jak nic wyrzucił go ktoś, albo się zgubił..teraz błąka się wygłodniały...
Z emocji, żalu, trzęsły mi się ręce..co zrobić ?? Bałam się złapać go i zdjąć kaganiec, bo na moje próby zbliżenia się odskakiwał.
Dzwonię do straży miejskiej !! Ale nie mam numeru..więc, pobiegnę do domu zadzwonię i wrócę...
Biegłam tak, że mało sobie nóg nie połamałam, dzwonie, opowiadam, łzy mi lecą..trzeba mu pomóc, przecież to śmierć w męczarniach !! Tak, przyjadą, proszę poczekać, coś się poradzi.
Biegnę więc przed blok, modle się żeby nie uciekł, bo jak mu pomożemy ??
Jest !! Stoi, obok niego jakieś dzieciaki, takie miłe, uśmiechają się... jakieś dobre dzieci, też im pewnie żal psa.
Podchodzę bliżej, jeden przyczepia smycz do powyciąganej obroży...
Co robisz ?? pytam..
Idziemy do domu..to pies mojego dziadka..jest strasznie stary i schorowany, ale codziennie wychodzimy z nim na chwilkę..tylko widzi pani, nie można zdjąć mu kagańca ani na chwile..ostatnio zjadł jakąś padlinę..bardzo chorował, dziadek się martwił że nie przeżyje...a to naprawdę bardzo stary pies, proszę Pani.
I poszli...i ja też, bo jak przyjedzie straż to co im powiem ???
bardzo serdecznie pozdrawiam