A propos sztuki Becketa... widziałem kilka dni temu "Szczęśliwe dni" w wiernej wersji Antoniego Libery z Mają Komorowską w roli Winnie. Dopiero po obejrzeniu sztuki Libery, zdalem sobie sprawe z tego jak ekscentryczny był Cieplak szukając w "Szczęsliwych dniach" ciepła - na przekór Beckettowi.
Interpretacje Cieplaka i Libery są jak dwa bieguny beckettowskiego wszechswiata. Cieplak słowa "To będzie kolejny szczęśliwy dzien!" traktuje poważnie. Być może faktycznie dzień będzie szczęśliwy - mimo wszystko. U Cieplaka Willie jest opiekunem Willie - mimo wszystko.
Z kolei u Libery słowa "To będzie kolejny szczęśliwy dzień!" odbijają się od kopca i wędrują do widza całkowicie puste i porażające ponurym absurdem. U Libery Willie jest konstruktorem kopca, zwierzeciem - odpowiada za samotnosc Winnie.
A zatem zagrzebanie w kopcu, stagnacja - u Cieplaka jest wartością, u Libery jest śmiercią. Zapewne jest i jednym i drugim.
Dziękuję za "Szczęśliwe dni" Teatru Polonia. I choć koc nigdy nie pobije kopca - "Szczęśliwe dni" w Polonii mają swój własny wielki finał - czarną suknię ślubną.