Scianus, dzieki piekne za linka tramwajowego. Nawet rys historyczny jest, O. na pewno wsiaknie na godzine co najmniej.
Emcia, no szczena mi opadla, takich podchodow to moim zuchom (kiedys bylam druzynowa od zuszkow) nie organizowalam, welne trza miec (i dobrych doradcow). Krokodylowe pazurki rzeczywiscie przeboj.
Grejsowus, jak mi O. przyprowadzil pierwszy raz do domu Irlandczykow z Belfastu, to siedzialam jak na tureckim kazaniu. Na lunch ich przyprowadzil i nawet nie wiedzialam czy im smakowal, dno dorbaldie. Za trzecim razem bylo juz duzo lepiej. A "Once" i "In Bruge" to juz ogladalam za zrozumieniem (nooo, tak na 95%). Idzie sie przyzwyczaic. Za rok bedziesz gadala po irlandzku z angielsko-polskim akcentem i wtedy dopiero bedzie smiesznie.

Kciuki rzecz jasna trzymam. Aha, co do pociagu powietrznego. Chicago ma takie, wszyscy widzieli w kinie. Ale poza zagladaniem ludziom w okna, zadna atrakcja. Trzesie to cholerstwo jak diabli, a wlecze sie tragicznie. Przypuszczam, ze ta irlandzka kolejka duzo lepsza. Jedyna szansa w olimpiadzie. Jak Chicago dostanie prawo do organizowania igrzysk w 2016, beda musieli cos z tym zrobic.
P.S Wytezam.