No i prosze, Maciejka na moim (moim?) kontynencie, a ja w starej, dobrej Europie (no, juz nie, juz jestem z powrotem w Nowym Kraju). Co do urlopowych hec, to kabelki, karty plastikowe, wszystko furda w porownaniu z watpliwa przyjemnoscia latania samolotami w dobie kryzysu paliwowego. Nam sie jeszcze udalo bez wiekszych przebojow, bo samolot z Chicago opozniony byl tylko dwie godziny i z jezykami na brodzie i podrecznym bagazem li tylko (ma sie te zdolnosc przewidywania, co ne?) przedralowalismy przez Heathrow szczesliwie, aby w ostatniej chwili wskoczyc do samolotu do Frankfurtu. Ale siostra O., ktora przez Frankfurt do Wroclawia, zamiast o pierwszej w poludnie, dotarla do domu po polnocy. Leciala z Frankfurtu do Monachium zamiast do Wroclawia bezposrednio, bo samolot z Frankfurtu do Wroclawia juz odlecial byl bez niej, ale zanim poleciala, ganiala po calym lotnisku we Frankfurcie (kto byl, to wie, co to znaczy) odsylana od Annasza do Kajfasza, a potem siedziala w samolocie na plycie lotniska tak dlugo, ze samolot z Monachium do Wroclawia tez sie zabral bez niej. No i oczywiscie bagaze nie dolecialy. Mysmy (czyli Virgin Atlantic) za to w drodze powrotnej do Hameryki zabierali z Heathrow caly samolot United, bo wspaniala ta linia po prostu zlikwidowala lot do Chicago nie dajac nic w zamian. Jak nie musicie, to nie latajcie, wrrrr....
Za to planowany krotki urlopik w Belgii udal sie nadspodziewanie. Najpierw zawadzilismy o Kolonie, z jej piekna katedra i swietnymi knajpami z piwem. Kumpel nas oprowadzal po co ciekawszych i o trzeciej w nocy to juz sami nie wiedzielismy ile ich bylo, hi, hi. Piwa nie mam, ale katedre wklejam,
z detalem:
Potem Bruksela (nie wklejam, miasto jak miasto, nawet ladne) i Brugia. Brugie wkleic musze, bo sie zakochalam (jak Ralph Fiennes w "In Bruges" - widzial ktos? polecam). Miasto zachowalo sredniowieczny charakter, z waziutkimi uliczkami, starymy domkami, mnostwem kosciolow, przepieknymi kanalami i mostkami na nich. Ani odrobiny wspolczesnego budownictwa, stare domy przerabiane w srodku, ale fasady sredniowieczne, jak tutaj:
i tu
Na rynku wieza z dzwonami, co tydzien w srode wieczorem koncert , miasto zatrudnia wirtuoza dzwonowego, biedak musi sie wspinac na sam szczyt wiezy, zeby pograc, instrument jest z osiemnastego wieku, wyglada troche jak organy a troche jak krosna.
A z wiezy widok taki:
W kosciele sw. ? przepiekna Madonna Michala Aniola:
Po kanalach mozna plywac, ale lepiej pozyczyc rower i pojezdzic wzdluz
W nocy wszystko pieknie oswietlone:
To tylko fragmenty, ale czy nie warte zobaczenia?