Droga Pani Krystyno,
właśnie wczoraj Shirley mnie uratowała...no w pewnym sensie
Leżałam w łóżku późno (a może już wcześnie) i moje myśli trafiły na Shirley, (oj źle ze mną żeby już o tym w łóźku rozmyślać, ehh.. jakby nie było lepszych rzeczy do łóźka) i uświadomiłam sobie... że pierwszy raz w życiu zapomniałam spakować paszprot. Zawsze sobie odliczam bilet, paszport, pieniądze ale byłam już tak zmęczona jak się dziś na dziś pakowałam, że zapomniałam.
Więc dziś pozdrawiam Panią już z NYC a raczej z Zatoki Zimnych Źródeł (?? Cold Spring Harbor - to pod NY)
Cold Spring Harbor Laboratory to taka 'mekka genetyków' (tu jest szkoła Jamesa Watsona, no tego co DNA odkrył). No mam się od jutra dokszłałcać, a dziś (miałam) jeszcze skończyć projekt.. ale tak mi się chce, że zamiast tego właśnie... zajmuje się równym składaniem, prasowaniem i układniem prania mojego przyjaciela którego tu przy okazji odwiedzam (on siedzi w labolatorium i analizuje swoje projekty)...Porządek w szafie daje poczucie bezpieczeństwa. Równo poukładane stosy bielizny, to jest to...Dobrze że chociaż nie wypiłam.
Introwertykiem pierwszej wody też bym się przejęła (w sumie się przejmuje moim introwertykiem czyli Tatą). Oni chyba tak na prawde gorzej znoszą. Za to teraz się chyba nie zdaje na studia (??) tylko te punkty...Czy coś zdajecie i kolejne nerwy w kolejce?
Co do walców, kadryli i Bałuckiego...może nie bardzo gorzkie. Mój Tata mówi, że Ci którzy kochają to co robią zawsze są na wakacjach. Nawet w pracy. Chociaz z wolna zaczynam mu mniej wierzyć, jako że ostatni raz na wakacjach (WAKACJACH) bylam nie pamiętam nawet kiedy i troche już podpieram się rzęsami. Więc życze stalowych nerwów i rzęs.
A.
ps. Wymagania i wyrzeczenia, które narzuca praca zawodowa, przeobrażają i wzbogacają świat. (Antoine de Saint-Exupéry)