Pani Krystyno.
Przede wszystkim moc najlepszych życzeń :)
A tak z innej beczki. Po Shirley którą oglądałem kilka dni przed urodzinami jeszcze, spotkałem na ulicy pana sprzedającego patelnie. Jakże mi się żal zrobiło jak pomyślałem, że pani od szesnastu, czy siedemnastu lat smaży te sadzone temu mężowi na tej samej patelni :) Podejrzewam, że ten "debil" nie kupi Pani nowej :)
Głównie piszę po to, żeby podziękować za tak wiele wspaniałych kreacji aktorskich, bo jeśli nie Pani to kto?
Nigdy nie zapomnę Pani roli w "Kochankach mojej mamy" zdaję sobie sprawę, że jest wiele rzeczy cenniejszych w Pani dorobku artystycznym, jednak na filmach takich jak ten budowała się moja wrażliwość, jednak to po tym filmie jako kilkunastoletni chłopiec zapamiętałam nazwisko Janda.
Śledzę Pani pracę na miarę możliwości. I naprawdę Bardzo sobie cenię.
Cenię sobie Panią, ponieważ wystarczy na Panią spojrzeć, żeby nabrać chęci do działania, wiary w spełnienie marzeń i świadomości, że "pracą ludzie się bogacą" i nie mówię tu o bogactwie szeroko pojmowanym mówię o tym, co nam w duszy gra...
Życzę wytrwałości i dalszych sukcesów.
Może troszkę nieskładnie to wszystko napisane, ale nie sposób ująć tego co chciałbym powiedzieć w kilku zdaniach.
Pozdrawiam Serdecznie