Pani Krysieńko,
pisze i pisze i pisze i juz prawie jestem przy koncu ale sil powoli brak... jeszcze kilka dni/tygodni i upragnione trzy literki wskoczą przed nazwisko ale jednoczesnie juz pewne zuzycie i wypalenie wiec i talent cos szwankuje... wszyscy wokol uroczo mobilizuja ale wlasnie przed chwila pomyslalam ile Pani ma zajec na glowie i ze wszystkim tak wspaniale sobie radzi a na koniec dnia błyszczy na scenie i wyglada na niestrudzona kobiete zdolna pokonac wszystkie przeciwnosci losu... to chyba najwieksza motywacja... wiec nie marudze tylko wracam do pisania a Pani przeuroczych snow zycze pozdrawiajac najserdeczniej...