Ośmielam się jeszcze raz coś napisać dziś, ale moje oburzenie jest zbyt silne by pominąć to milczeniem, a gdzież znajde kogoś, kto to zrozumie, jak nie tu... więc piszę...
Droga Pani Krysiu!
W zeszłym tygodniu, o ile się nie mylę, na forum było deficycie kultury w telewizji. Pomyślałam sobie wtedy, że bardzo dobrze. Bo tak pojmowana kultura interesuje tak naprawdę niewielu. Jaki jest procent osób, które obchodzi aktualny repertuar teatrów, czy opery. A telewizja jest dla mas i można znaleźć tam dużo kultury, ale tak zwanej masowej. A przecież nie o masową kulturę nam chodzi, prawda. Jakoś się z tym pogodziłam... i nawet czasem myślę sobie z ulgą, że nie jestem typowym odbiorcom tego, co oferuje tv, bo nie ma tam tego, co ja bym chciała znaleźć a przynajmniej nie w takich ilościach, jak bym chciała.
Ale piszę z innego powodu. Właśnie kończę studia, antropologię kultury, tzn. już je teoretycznie skończyłam, ale czekam na obronę pracy magisterskiej. Jednak nie mogę już korzystać z biblioteki w moim instytucie, gdyż wg nich, nie jestem studentką (nie zdałam indeksu wiec, jakim prawem?) Ostatnio w tv słyszałam, że wg statystyk, Polak czyta 1,5 książki rocznie!!! Mam cichą nadzieję że albo ja, albo oni w tej tv się pomylili. Zdecydowanie zawyżam tę średnią, gdyż u mnie to jakieś kilkanaście książek miesięcznie. Ubolewam, że z powodu pracy magisterskiej nie mogę sobie pozwolić za często na czytanie tego co mi się podoba, bo na razie jest dużo tego, co powinnam czytać. Ale i tak, wolę czasem nie zjeść obiadu, a kupić książkę. Wczoraj czytałam marcowy wywiad z Panią prof. Marią Janion, która pisze, że cóż z tego, że pod jej kierunkiem ktoś napisał niezwykle ciekawy doktorat, jak ten ktoś i tak nie znajdzie pracy. Nikt nie chce być biografem, bo nikt nie chce płacić biografom za czasami kilkuletnią pracę naukową. I z tym też się pogodziłam. Pomyślałam tyko, że i tak chcę być jedną z tych co poświęcają czas na czytanie, na rozwój i na myślenie. A ponieważ już nie jestem studentką, poszłam zapisać się do biblioteki. I co się okazało? Że muszę mieć stałe zameldowanie. Jest to niemożliwe, gdyż pomimo tego, że prawdopodobnie zostanę już w Krakowie, na razie nie mam własnego mieszkania i co jakiś czas coś wynajmuję. Zameldowanie tymczasowe jest niewystarczające. Więc mogę pożyczać książki tylko i wyłącznie płacąc kaucję 25 zł za sztukę. Aby wypożyczyć 4 bo takie jest maksimum, musiałabym mieć zawsze 100 zł na książki. Nie każdy może sobie na to pozwolić. I nie każdy może kupować książki, zresztą warto kupić tylko te dobre, a najlepiej to sprawdzić czytając wcześniej pożyczoną. I pani powiedziała, że w innych bibliotekach jest jeszcze trudniej coś wypożyczyć.
Ciągle słyszę, że już z tego powodu, że jestem po studiach, a nie szkole zawodowej, nie mam szans na wysokie zarobki. Niedoszły pracodawca nawet powiedział mi, że mogę przecież po 8 godzinach pracy dorabiać sobie jako kelnerka. Kretyn istny, tym bardziej, że pracować miałabym u niego z racji zawodu (bo zrobiłam w międzyczasie zawód) a nie ukończonych studiów wyższych. Mam dziwne wrażenie, że ludzie inteligentni w tym kraju są dyskryminowani. I mam wrażenie, że nikt się ze mną nie zgodzi, bo ludzie mało, lub w ogóle nie inteligentni też mogą dziś kończyć studia i oni tworzą alibii...
Wyszłam z tej biblioteki i się popłakałam...
Bezsilność, czy ja po prostu za mało znam życie?
Ania