Pani Krystyno,
Właśnie obejżałam razem z tatą ,,Pestkę". Muszę powiedzieć, że co do sceny z czreśniami i płaczem miał rację. To było ciekawe doświadczenie, oglądać pierwszy raz film, który ktoś, w tym wypadku tata oglądał dwanaście lat temu. I tak sobie pomyślałam, że można mówić o telewizji i kinie różne rzeczy, ale to co tam jest emitowane/grane w jakiś sposób zostaje. Na DVD, kasetach, czasami coś jest emitowane ponownie, a w teatrze...Teatr to kompletnie co innego, inna jakość przeżyć itd. ale po przedstawieniu zostają afisze, może kostiumy, zdjęcia, recenzje... to niewiele. Przedstawienie zostaje też ,,w środku" tych, którzy je widzieli i to oni mogą je wspominać. A co jeśli ktoś był za młody żeby zobaczyć Panią w tych ,,wielkich" rolach, o których wszyscy mówią i które wszyscy wspominają. Teraz nie ma możliwości ich zobaczyć. Coż pozostaje zazdrościć tym którzy są trochę starsi i czekać na kolejne ,,wielkie" role
A i może jeszcze jedno. Czy Pani wraca do postaci, które kiedyś Pani grała? Abstrachując od nowych wyzwań, nie szkoda Pani, że przedstawienia się, że tak powiem kończą?
Pozdrawiam, Emila.