Pozdrawiam serdecznie!
Chciałbym Panią zainteresować ciekawym tematem, nad którym pracuję już do paru miesięcy, dotyczy on wypalenia wewnętrznego kobiety, której się rodzi chore dziecko, jest to szeroko opisane w terminologii psychologicznej i nie będę się nad tym rozwodził.
Nazwałem tą sztukę WYPALONA, bohaterami jest matka i córka, oraz chore dziecko, którego głos jest w formie nagrania, za drzwiami. Ciekawostką i uwspółcześnieniem tej sztuki jest to, że córka w ogóle się nie odzywa i reaguje na jej słowa grą ciała – pantomima, ale bez przesady. Córkę umieściłem z tego powodu, że dużo się mówi o rodzicach a mało o zdrowym rodzeństwie, a to dla nich straszliwe obciążenie, bo przecież rodzice nie są wieczni...
Cele założyłem sobie następując, oczywiście zapoznanie z tymi problemami, uwrażliwienie społeczeństwa, zauważenie problemu przez polityków, bo przecież matka nie może podjąć normalnej pracy, dziecko dostaje jedynie jakiś tam zasiłek i to trwa aż do pełnoletności, potem renta w granicach sześćset złotych, no bieda kompletna.
Jednak najważniejszy cel w tej sztuce to pokazanie, w jaki sposób wypalona kobieta może znowu wskrzesić się niczym feniks z popiołów.
Ten utwór będzie mocny jak ten wiersz.
***
zobacz
tam światła neonów
mienią się w śmieciach rozsypanych kopniakiem
to tylko kapryśny wiatr się bawi
tak beztrosko jak dziecko
widzisz
tam blask księżyca
mieni się w bieli kościanej zdechłego kundla
a może to kieł afrykańskiego słonia
tak sterczy dumnie
spójrz
tam czerwona latarnia
zabujała w oczach dziwki zajętej w bramie
pamiętam ją jak bawiła się w klasy
tak jeszcze niedawno
pamiętaj
ten spacer nocą
kiedy na przekór tym co tak krzyczą
że ten świat zszedł na psy
my idziemy tak spokojni
by jutro było lepsze
ARKADY