Niesamowite to wszystko i przerazajace....Pies trafil z lecznicy do Azylu Pod Psim Aniolem w Falenicy,prowadzi go Pani Agnieszka Brzezinska-niesamowity czlowiek...
Ale sytuacja ja zaczyna przerastac jak jej znakomite kolezanki np p.Bozena Wahl.Kobieta zalozyla Azyl z mysla o przygarnianiu skrzywdzonych zwierzakow,leczeniu ich i adopcji.Ale nasze wrazliwe spoleczenstwo jak zwykle w takich przypadkach jest bardzo pomocne....czyli wciaz podrzucane sa zwierzeta,przywiazywane do bramy itp.I oczywiscie pomalu staje sie z tego miejsca schronisko-przepelnione schronisko.
Przy mnie zadzwoniono,ze lezy w krzakach suczka z 10 szczeniakami....
Poniewaz pies,o ktorym pisalam potrzebuje naprawde opieki postanowilam jej pomoc i go zabralam jednak do siebie....Zaczelam prawdziwe leczenie ale sytuacja wyglada fatalnie...
Rozmawialam z lekarka,ktora go przyjmowala,okazuje sie ze on byl caly w ziemi,mial zatkany glina nos i gardlo,prawie nie oddychal,z duzym prawdopodobienstwem nalezy stwierdzic,ze jako stary,juz zbedny pies zostal dobity przez wlasciciela wiatrowka (stad pelno tego srutu) i zakopany zywcem jeszcze.Pies sie wygramolil z ziemi i lezal tak kilka dni pewnie w tym rowie....
Nie ma raczej poprawy w jego zdrowiu,porusza sie wolno jak pijany,z trudem trafia do miski z woda,przewraca sie na dworze....lekarz podejrzewa zatrucie olowiem....
Mimo ogromnej naszej wspolnej walki niestety zafundowalam mu prawdopodobnie tylko dobre hospicjum....
Po wizycie w Azylu,gdzie jest tak duzo wspanialych samotnikow,po tej historiii z "moim" psem,jestem zrezygnowana tak jak on.
Bo wielu jest ludzi,ktorzy chca naprawde cos dobrego zrobic dla zwierzakow,ale w naszym panstwie i w naszym spoleczenstwie jest to ciezka walka z wiatrakami...
Bo $0% ludzi los zwierzat nie obchodzi,sa obojetni,a nastepne 40% to "wielcy milosnicy" zwierzat,kochajacy je,uzalajacy sie i wspolczujacy i.......nie majcy ani jednego i omijajacy takie miejsca jak schroniska ,ze wzgledu na swoja duza wrazliwosc.....
Moja 4-ka tak zdezorientowana....omijaja go szerokim lukiem jakby czujac powage sytuacji....
Jedna moja sunia (opisywalam Pani kiedys historie jej zaginiecia i cudownego odnalezienia po tygodniu,przy okaji zaginiecia Pani pieska) ma juz 22 lata....najgorsze,ze musze ja znosic i wnosic na 2 pietro....teraz kursuje podwojnie....ale ona jest tu prawdziwym zarzadca jeszcze.
Znajomi sie smieja,ze mam tu maly oddzial paliatywny...
No nic,wygadalam sie troche....bo tyle emocji sie we mnie zebralo....
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego
Acha....link na strone Azylu-dla zainteresowanych http://www.psianiol.org.pl/azyl/index.htm
Potrzebna pomoc np polegajaca na odebraniu lub zawiezieniu psiaka do wyznaczonej lecznicy,one czekaja tam w kolejce a ta Pani nie ma samochodu....Wczoraj odebralam z MultiWetu piekna sunie juz po leczeniu....
Zmotoryzowani milosnicy psow-do dziela!
Tel do Pani Agnieszki-022 612 62 97