Dziś 10 rocznica śmierci Agnieszki Osieckiej – poetki, która sama o sobie mówiła, że jest tekściarką. Agnieszki Osieckiej, która jest jedną z najwięcej znaczących postaci w moim życiu. O tej rocznicy przypomniała mi Pani podczas ostatniego koncertu „Piosenek z teatru”. Idąc nań czekałem na jedną jedyną piosenkę: „Na zakręcie” – piosenkę, która jest dla mnie czymś wyjątkowym i stanowi clou myślenia o twórczości tekściarki z Dąbrowieckiej. Ten przejmujący tekst z muzyką Gintrowskiego, tak dramatycznie przez Panią zinterpretowany przypomina mi rok 1997: śmierć poetki, moją maturę z Osieckiej, śmierć mojego brata… i w końcu ten niezwykły koncert. W sopockim amfiteatrze 28 czerwca 1997 roku zebrali się przyjaciele Agnieszki Osieckiej – wspaniali artyści – by oddać jej hołd, by przypomnieć jej największe przeboje, by pamiętać o Osieckiej. Młodziutka, nieopierzona Agata Passent, perfekcyjna Magda Umer… . „Zielono mi” na długie lata pozostawał koncertem, który dzięki swej formie, reżyserii, scenografii, a przede wszystkim wykonaniom silnie wyrył się w moim sercu i pamięci. I gdy dziś zamykam oczy i myślę o nim, przed oczami mam „Na zakręcie” w wykonaniu Krystyny Jandy – ze wszystkich piosenek wykonanych podczas tego niezwykłego wieczoru, ta jedna znaczy tak wiele, ta właśnie była punktem kulminacyjnym. Od dwóch tygodni słucham znów „live z trójki” i zaczynam od szóstej piosenki, od „Na zakręcie”. Dziękuję Pani za to wykonanie, dziękuję za wszystko. Za dwa tygodnie u mnie w teatrze premiera koncertu „Agnieszka O.”. Żadnej z wykonawczyń nie odważyłem się „dać” tej piosenki. Żadna nie jest wstanie wykonać tego lepiej, więc po co?
Długo myślałem, czy te refleksje, które od kilku dni noszę w sobie, przelać na papier, czy napisać na tym forum. Jednak przekonania, czy dobrze robię ciągle nie mam.
Załączam pozdrowienia i wyrazy uznania.
Piotr Siła