Pani Krystyno,
Przeczytałam Pani wpis w dzienniku o Stefci i przypomniała mi się moja Stefcia. Byłam jakiś tydzień, może dwa po premierze. Od zaprzyjaźnionych osób z forum (tu uściski dla Małej) dowiedziałam się, że w teatrze jest zimno i trzeba się ciepło ubrać, bo ciągnie od gołej podłogi i wieje z dziury, przez którą aktorzy dostają się na scenę. Do teatru zabieraliśmy mojego szefa z żoną, więc uprzedziłam ich, że mają się ciepło ubrać. Kozaki, ciepłe swetry, szale. Dotarliśmy na Stefcię, zajęliśmy miejsca, czekamy. Sztuka się rozkręca a nam jest ... coraz cieplej. Wręcz gorąco jak cholera! Co się okazuje? Że siedzimy po drugiej stronie sceny, przy ścianie na której wisi olbrzymi kaloryfer! Także gorąca była ta Stefcia... gorąca... tak jak początki teatru... niezapomniane chwile... także dla nas widzów!
Za to już za chwilę piosenki z teatru, bardzo się cieszę!
Uściski Pani Krystyno!
Małgosia Sz