Wie Pani... Bałem się. Bałem się jak cholera tego przedstawienia. Rzadko chadzam do teatru. To trochę dlatego, że czasu brak, że praca, że druga praca, że problemy takie, a nie inne. Ale tak naprawdę to wszystko wymówka. Rzadko tam chadzam, bo najzwyczajniej w świecie się boję... Boję się, że rozczaruję się niemiłosiernie. Wczoraj też się bałem...
Wyciągnął mnie przyjaciel. Zarezerwował bilety, załatwił wszystko od a do z wiedząc, że w innym przypadku nici z tego będą. Miał rację. Ale poszliśmy. Usiadłem spodziewając się najgorszego. Proszę wybaczyć - nie wątpię w Pani talent. Chodzi bardziej o to, że współczesne sztuki często są tak pogmatwane, że sam autor nie do końca wie, co chciał przez nie powiedzieć. A jeśli wie - to przez chwilę. Przespawszy dwie noce z rzędu zapomina. Wszyscy 'ach' i 'och' wzdychają, a tak naprawdę, to za chińskiego boga nie wiedzą, o co chodziło. Wzdychać wypada - wzdychają więc.
Ja prosty człowiek jestem. Ja w takich momentach o instrukcję obsługi proszę. I nie - nie o abnegację jakąś chodzi. Tu chyba chodzi o to, że nie wstydzę się powiedzieć, że nie wiem. Nie wstyd mi poprosić o wyjaśnienie i... nie wstyd mi być wbrew masom.
Rozgadałem się. Proszę wybaczyć.
¦miech i łzy. Zaduma. Czas, który Pani mi podarowała był czymś zupełnie niezwykłym. Myślałem, że takich ludzi - zwracających uwagę na coś więcej poza czubek własnego nosa - już nie ma... Myliłem się. Człowiek myli się i uczy każdego z dni... Ale wciąż się boję... Że za mało tych ludzi... Ze jutro znów popełnimy te same błędy...
przesyłam serdeczności,
z ukłonami,
Jakub