Pani Krystyno,
nie wiem, jak zabrac się do tego wpisu, choć będzie on bardzo krótki.
Jestem pełen podziwu dla Pani tytanicznej pracy. Czytam bloga i nie mogę się nazachwycać Pani wytrwałością, uporem i niezmienną cierpliwością w dążeniu do celu. A przecież zapewne nie pisze Pani nawet połowy tego, przez co przechodzi.
Nie jestem wielkim zwolennikiem Pani aktorstwa. Za to oboje uwielbiamy Małgosię Hajewską-Krzysztofik :) Jednak mimo rozbieżności moich oczekwiań i Pani pracy artystycznej NA PEWNO wybiorę się do Teatru Polonia: żeby raz jeszcze, po latach zobaczyć "Shirley...", na "Szczęśliwe dni", na "Trzy siostry". Chcąc - nie chcąc ;)
P. S.: Czy Natasha Parry była wczoraj w Krakowie na "Szczęśliwych dniach" z Piccolo Teatro? Wydaje mi się, że Ją widziałem, ale nie potrafię potwierdzić tej informacji...?
Dużo sił życzę i serdeczności krakowskie posyłam!