przez GrejSowa Śr, 01.11.2006 00:32
No i superhiperwiersowenka...Dobrej nocy, Druhny, dobrego dnia...no, i po prostu wszystkiego dobrego!!!
O sowie /tym razem to nie bedzie wierscienka o mnie, tylko superhiperwiersowenka o Naszej Ulubionej Urodzinowej Sowie/ (chcialas powiedzeic superHIPPISOWENKA, Sowa tez byla hippiska? Mieszkala w jaskini z nietoperzami, ekhm, ekhm...) [phi, i tak wiadomo, że każda superhiperwiersowenka jest wierścianką...wystarczy superhiperwiersowienkę odwrócić do góry nogami jak kota ogonem albo nietoperza i już, i gotowe!
Zziębnięci /Sowa! Wskakuj na ogrzewana trampolyne, to sowie poskaczeMY. Jakie DNO? Kobito! Przeciez Ty jestes najlepszym lekiem na cale DNO. Dobrze mowie, co nie, Druhny?/(Sowa jak podbija trampoline to sa normalnie OD-LO-TY!) [¦ciana, tak sowie kombinuję, że tego ogrzewania to może szkoda trochę na skakanie, bo się go dużo marnuje pomiędzy...a jakbyśMY tak zamiast tego poleżały sowie na trampolynie...? Czy można się odbijać leżąc? Kurna, to byłby odlot...co nie...?]
pod przydrożną kapliczką /zdjecie kapliczki, autorstwa T., zaraz nam tutaj wklei Mashmun/(phi tez bym mogla wkleic, ale jak wolicie zdjecia T., to sie obejdzie.... No dobra niech juz wkleja! Z Kretem zeby byly!) [Emcia, a co Ty się awanturujesz w mojej urodzinowej superhiperwiersowence, co...?]
w noc /phi! Sowa! Lubisz jak Cie boksuje, co? Noce i dnie/(czy ktos prosil o reanimacje, Alberta przeciska sie na trampolyne!) [i wicewersal, ¦ciana, no nie...? Bez boksowania to są normalnie takie nudy, że nie idzie wyrobić...a czy Alberta jest po kursie pierwszej pomocy...?]
kiedy fiołki z zimna dygocą /Sowa, co sie tak trzesiesz? Polac Ci? Tak na rozgrzewke zacznieMY od piwa Pilsner, a potem to poooooszlo!/(Teremi, ta metoda ratowania drzacych fiolkow nie stosuje sie do paprotek! Ona dzial tylko na Gejsze!) [pooooszłoooo jak cholera jasna...boję się zapytać na czym skończyMY...aaaa, niech się dzieje co chce! Ale dzisiaj to bym się napiła grzanego piwa...czy mogę sowie podgrzać piwo na trampolynie...?]
zawijali się szczelnie /a pamietasz Sowa, jak szlysMY w zimowa noc przez Warszawe, co? Ale bylo zimno!/(wkleic!!!) [co mam nie pamiętać, przecież sklerozy nie mam, co nie..;-) BRRRRRRRRR...to wklejone zimno dla Emci. Niech ma! Ale zimno to było tylko na zewnątrz, phi!]
ciepłem swoich ramion /hi hi....a pamietasz Sowa, co powiedzial do nas ten gbur w metrze?/("moze ladne panienki ogrzac?") [uśmiałaś się z Emci, ¦ciana...? Hi hi...]
Wiatr strącał im /a wiatr to taki wial pod Polonia, normalnie HAL-NY/(ale dwom dzielnym Druhnom nawet HAL-NY nie byl straszny!) [A ¦ciana to chciała się w przerwie przewietrzyć bez odzieży wierzchniej!!! Luuuudzieeee!!!]
na głowy gwiazdy /no dobra, Sowa, to Ty bylas Gwiazda Wieczoru, niech Ci bedzie/(znaczy sie KJ nie mogla wyjsc na scene? I niekt sie nie kapnal, ale sciema!) [¦ciana, to Ty byłaś Gwiazdą Wieczoru i nie kłóć się, dobra? Chcesz w czapę? Emcia, a co, Ty myslisz że ja bym Shirley nie potrafiła zagrać...? Wkleić...?! Phi!]
które osiadały /zasiadlysMY w Bistro i jak Sowa zaczela nadawac, to normalnie wymieklam ze smiechu. "Pracujesz tu?"/(hi hi, jak Sowa nadaje to ja od razy kucam, hi hi) [ale chyba nie ze zmęczenia...? No...i siedzimy ze ¦cianą w tym bistro...a tu normalnie nie ma żadnego dna, tylko jest szałowo!!! Taki numer!]
we włosach jak szron /jaki szron, co nie Sowa? Przeciez dzisiaj sa Twoje 18-urodziny!!!!/(Sowa, zapraszam do Redwood City, u nas szron to sie zdarza raz na 100 lat! Wiesz ile bedziesz miala 18-tek?!) [Aż sowie zrobiłam lustrację z tych nerw...patrzę - szronu niet! Tak więc nie wkleję, proste...Emcia, a jak przyjadę do Ciebie to urządzisz mi 18-tkę i zrobisz mi tort i wkleisz do HP...? WOW!!!]
Zazdrościli Matce Boskiej /ja to zazdroszcze Sowie, ze ma TAKI dobry wplyw na ludzi/(moze byc nowy film "Wplyw Sowy", hihi, Maszmun zaraz zrobi proces o prawa do tytulu...w rolach glownych Sowa i ....?) [...wpływ...? Normalnie wpływowa babka jestem i tyle...¦ciana...Ty mnie tu nie zawstydzaj, dobra..? bo ja nie wiem co pisać...i języka w dziobie zapominam...]
patrzyła słuchała /Sowa, zycia sie ucze od Ciebie, wiesz?/(Sciana, a Ty wiesz ze chodzi o to zeby sie NAuczyc, no to jak, co na tej cenzurce@Sowa?) [o masz...a ja od Ciebie, ¦ciana, i jakoś pchaMY te wagony, co nie...? Ledwo żyję już od tej wierszenki, normalnie cegła czili burak...A tu mnie jeszcze Emcia przepytuje...]
wyszła z kapliczki /znaczy sie z Kredensu/ (przydrozny Kredens...ladnie) [nawet bardzo...czy T. mógłby zrobić zdjęcie kapliczki co się Kredens nazywa..?]
iść im ze sobą kazała /balam sie troche Sowy! To bylo kiedys-gdzies/(Sciana to z tym Tygrysem takie bylo mydlenie oczu? Kurnola, dalam sie wtedy nabrac....) [nieee, mydlenie oczu to było z tym, że ja niby taka straszna jestem...odpowiednia fotka w profilu, porządki na forum, aktywny udział w paru zadymach...czy ktoś jeszcze się na to nabrał...? Eh, to były fajne czasy, takie Halloweenowe, co nie..?]
poszli przez rowy /bo Warszawa to sie kurnaola ciagle buduje i Sowa mnie tak prowadzila na oslep po jakis wertepach, ale zawsze na koncu drogi byla jakas fajna knajpa/("Bar Knot", znaczy sie? To sie nazywa telepatia knajpowa!) [to się nazywa terapia knotem, hi hi...no, bo ja się zagapiłam w tym metrze i to ¦ciana mnie MNIE uświadamiała potem gdzie powinnyśmy były wysiąść...i narzekała na wertepy i roztopy....luuuudzieeee!]
kaczeńców żółtych pełne /juz biegne i poprawiam – to nie byly kaczence (od kaczki), to byly sowience (od sowy). Emciu! Ile jest rodzajow sowiencow?/(aaaaa, z tymi sowiencami to nikt tak dokladnie nie wie...ile razy sowa otworzy dziob to rodzi sie jeden nowy UNIK-ATOWY sowieniec!) [kupuję to, nawet mi się podoba! A Sowy się nie bije nawet sowieńcem, prawda..? No, co najwyżej można dać mi w czapę, proszę bardzo!]
przez płoty /z Sowa to sa zawsze przeboje/(zlote!) [dziękuję, staram się jak mogie, żeby się utrzymać na topie...ale czasem może się trafić taka sytuacja: "Nieczynne z powodu braku przebojów"...jak mnie to wkurza wtedy...mówię Wam!]
z księżycowego drutu /Maszmun......potwierdzisz, co nie?/(ten drut to kabel?) [a taki grubszy kabel wydrążony w środku to rura, co nie...?]
nad zielony staw /Sowa, nie mrugaj do mnie okiem/(Sowa, do mnie mozesz mrugac, moze byc nawet oko na dyni. No co, jak sie tak dobrze przyjrzec to prawie mruga, hihi.) [aaa, przypomniało mi się jak daaaaawno temu, w szkole, to robiliśmy z rysunków takie proste animacje, które działały jak się szybciutko przewracało karteczki...no, to jak chcesz Emciu, żebym zamrugała, to musisz mnie sowie narysować w ujęciu jak nie mrugam i jak mrugam i sowie poruszać obrazkami, dobra..? A Ty, ¦ciana mi powiedz czym ja mam do Ciebie mrugać, żebyś była zadowolona...?]
Do stodoły /Sowa! A wybudujeMY sowie kiedys stodole? „Pieprz i Wanilia” wywiesiMY sowie na szyldzie?/(a co sie wtedy stanie z Kredensem?) [wstawi się do stodoły przecież i się zrobi taką babuszkę, oj, Emciu...¦ciana, a czy możemy sowie wybudować od razu starą stodołę, bo ja bardzo lubię stare stodoły a nie chce mi się czekać aż nasza się zestarzeje...]
ciepłej i złotej /Sowa, z Toba to zawsze jest cieplo. Tak od serca/(w kolorze kalifornijskiego pazdziernika, czek) [no, i znowu się zawstydziłam...ciepło to może też być od piwa, co nie...? ale przede wszystkim od serca, to fakt...]
jak słoma /sloma to mi z butow wychodzi, jak widze w jaki sposob Sowa troszczy sie o ludzi. Tez bym tak chciala. Sowa, jak Ty to robisz?/(przeciez kluczem do Kredensu jest SERCE, dobrze gadam?) [odpowiadam ¦cianie: przyglądam się ludziom...niektórym bardziej uważnie...uśmiechnij się, ¦ciana, jesteś w ukrytej kamerze!!! Emcia, dobrze gadasz, polać Ci..?]
Matka Boska /Matka Sowa/(od Miska) [a dzsiaj to nawet Matka Sowa od Miśka i od Dyń]
sowę wrzeszczącą /oj, jak ja to dobrze znam: "Sciana, a wlozylas czapke? Sciana, znowu kaszlesz!", phi!!!!/(Sowa, nie probuj tego NIGDY ze mna, hihi, nie lubie sie denerwowac przed wyjsciem.) [dobrze, Emciu, że mnie uprzedziłaś, a chodź sowie z gołym łbem...mam koleżankę, która w młodym wieku chodzila nawet w mróz bez czapki, a dzisiaj śpi w czapce...]
z dachu zdjęła /dobre, Sowa, co?! Usmiechasz sie?/(Sowa sie pieknie usmiecha, czek!!!) [bardzo dobre, uśmiałam się, przecież czytam ze zrozumieniem, co nie...?]
Odeszła uśmiechnięta /kazda rozmowa z Sowa podnosi moje PH/(rozmowy z Sowa to moga byc tez na serio, na l-k, na, nawet na trzaskanie drzwaimi, co Ty Sciana, chcesz z Sowy zrobic Clowna? Przeciez Clown jest tylko jeden, hihi) [Emcia, ile jest rodzajów rozmów sowiościanowych, to nawet Ty nie wiesz, wiesz..? Mówię Ci...PH to się już podnosi od samej rozmowy, a treść to zupełnie inna para martensów...no, teraz to się dopiero zamyśliłam...]
ze zgorszoną sową /akurat! Sowa jest git! Nigdy sie nie gorszy! Czek/(KONKURS! Jak zgorszyc Sowe!) [aaaa, to jeszcze zależy KTO gorszy...]
pod pachą /Sowa! Ja z Toba to moge isc na KO-NIEC SWIA-TA/(ja to jestem minimalistka, Sowa, spotkamy sie na Starym Miescie, chcesz?) [kurna, co wybrać...koniec świata czy Stare Miasto...? Oto jest pitanie...To może najpierw pójdę na Stare Miasto (nie byłam tam od wczoraj...hi hi) a potem na koniec świata, bo to trochę dalej....¦ciana, ale idźmy jak nie będzie tak bardzo zimno, dobra...?]
tekst: Malgorzata Hillar + /Sciana. PS Twoje Zdrowie, Sowa! PS # 4 Fajna jestes, wiesz?/ + (Emcia, Sowa no to na druga noge, gul! No i co Sowa lepiej Ci? Znaczy sie zdrowiej?) [Sowa, chwilowo niepijąca, niemówiąca i obolała w gardłowej sprawie. ¦ciana, na "czapkę do ziemi" się nie zgadzam i już. Zimno jest, przeziębisz mi się...]