Pani Jando...
Pisałam kiedyś, że u mnie teraz to bardziej jak w słowach piosenki „a jestem proszę pana na zakręcie...”. Życie czasem przynosi taki czas nie łatwy i wcale nie lekki by coś zrozumieć, coś zobaczyć czego w galopie codzienności, na pierwszy rzut oka nie widać. Pani Jando co jeśli ten czas i ta rzeczywistość przerasta, co jeśli już więcej nie da się znieść, jak po raz kolejny układać puzzle życia?!
Ostatnie sześć miesięcy to jak koszmarny sen, film, a to ani jedno ani drugie, to jawa, cztery najbliższe memu sercu osoby odeszły, właściwie to pięć bo mały aniołek jeszcze nie zdążył się pojawić na tym świecie. Jak patrzeć na świat, ile razy można sobie powtarzać, że będzie dobrze, że nie można się poddawać, jak...
Przepraszam może nie powinnam o tym pisać, w końcu każdy ma swoje problemy, a z drugiej strony skąd brać siły by było jakieś jutro i pojutrze. W pracy staram się być silna, w domu też, ale nie daję już rady, chce mi się wygarnąć Panu Bogu, albo po ludzku wykrzyczeć dlaczego?! Tylko czy to coś da.
Pani Jando marzyłam by przyjechać do Polonii na „Skok z wysokości”, 6 listopada, ale chyba nie dam rady - za smutno.
Proszę mi nie mieć za złe, że dzisiejsze pisanie, nie było łatwe, lekkie i przyjemne, przepraszam.
Chciałabym się z Panią spotkać, pogadać, albo pomilczeć.
Pozdrawiam z Gdańska
Magda