przez Skandynawska Śr, 04.10.2006 13:33
Jest kilka różnych reakcji na takie wiadomości, to znaczy pisze to oczywiście wszystko z własnego doswiadczenia. Trudno sie tez dziwić ludzią że często reagują tak skrajnie, nie uczą w szkole jak się zachowywać, kiedy ktoś bliski czy dalszy powie Ci:"Wiesz, jestem chory/-a mam nowotwór", albo "Zabija mnie nowotwór", lub w najgorszym wypadku "Umieram, jestem chory". Spotakałam takich co uciekali gdzie przysłowiowy pieprz rośnie i nie...wcale ich nie potępiam, to jest ich sposób na...choć pewnie nie najmądrzejszy, bo z czasem i tak się trzeba będzie z tym, czy z czyms równie trudnym zmierzyć. Spotkałam takich co się śmieją, twierdzą że śmierć jest dla ludzi, umieranie to nic takiego i to też jest sposób, choć osobiście uważam, że czasem przydaje się też trochę powagi i przydało by się traktować takiego wroga poważnie jednak, choć bez pietyzmu i jak zawsze i we wszystkim bez przesady. Poznałam też takich którzy zasmucają sie tak bardzo, ze dla chorego stają się brzydko pisząc "bezużyteczni", tak zwani współchorujący, czują każdy jego zły dzień we własnych kościach, tylko zdaje się, że przynajmniej 3, 4 razy mocniej niż sam chory i cierpią, cierpią ale bardziej ze sobą niż z nim niestety. Na całe moje i innych szczęście są też tacy, którzy naprawdę są bez względu na to jak bardzo i na jakich poziomach potrafią i mogą pomóc. Uwieżcie mi samo "bycie" to jest ogromna sprawa, nie mówię że łatwa ale ogromnie ważna. Ci ostatni co "są" wsłuchują się, jeśli nie wiedzą co robić, jak się zachować, pytają jak będzie najlepiej, nie wyręczaja nas ze wszystkiego, nie traktują jak bezradne dzieci i są, po prostu są i nawet jak są jakies konflikty, a są to bardzo trudne momenty, jest ich wiele to nie daja za wygraną;), ale są. To tyle na dzis chyba apropos BYCIA!