Dobry wieczór czy raczej Dzień dobry!
/ w każdym razie witam! /
Dziękuję za wspaniały spektakl, jaki mogłam parę dni temu zobaczyć. Ale czego mogłam się spodziewać po scenariuszu, reżyserii no i aktorstwie... Pani! Tylko wbicia w fotel i znieruchomienia... z wrażenia.... Najbardziej lubię Panią oglądać w Pani własnej reżyserii. A pan Jan Frycz pasuje mi do roli Gilles'a jak nikt inny, może dlatego, że utkwił mi w pamięci jako Marek Wysocki w "Zwolnionych z życia".
"Małe zbrodnie małżeńskie" i ich temat nie są mi o tyle bliskie, że jeszcze nie zdążyłam się z nikim pozabijać, bo..., bo wiadomo.. Aczkolwiek pewne etapy, odsłony tego spektaklu dawały wiele do myślenia... o pragnieniu wykreowania sobie męża jakiego by się chciało, co w przypadku amnezji, wydaje się być bardzo możliwe... o ile owa amnezja ma miejsce ;) ... o próbie zapomnieniu o problemach związku, a w takim przypadku mogłoby się to łatwo udać, niestety prawda jest taka że Gilles nie stracił pamięci i pamięta to co Lisa chciałaby ukryć... Najbardziej fascynującym momentem spektaklu był dla mnie zwrot akcji, w "zbrodniach" był bardzo uwidoczniony, kiedy wiemy, że to On próbował Ją zabić, ale ona go kocha, już ma być happy end.... aż tu nagle..... okazuje się coś zupełnie odwrotnego. Zakończenie jest fantastyczne, to wspomnienie tego pierwszego wieczoru.
- Czy jest ktoś w Pani życiu?
- Tylko Pan.
Dziękuję. Znakomite. Pozdrawiam.
ps. Ogromnie się cieszę i gratuluję z powodu pozwolenia na budowę!!!