przez GrejSowa Śr, 01.03.2006 00:42
Cześć!
Przychodzi człowiek zwany Grejsem do domu (znacie może taki film "Człowiek zwany Grejsem"? ¦wietna obsada - to raz, trzyma w napięciu do końca - to dwa, o dialogach nie wspomnę...), sterany robotą aż miło, z łbem nabitym problemami, że palca nie wetknąć, i co zastaje? No, zgadnijcie, audiotele takie...WE-ZWA-NIE!!! Nie na policję, nie do sądu, ale do HP, czili na łono!!! No, i co robi? Oczywiście się stawia (nie mylić z "stawia się"), bo MUSI sprawdzić, czy faktycznie bez niego wszyscy żyją, bez tego po prostu nie zaśnie. Sprawdził - faktycznie - żyją. I co myśli? Ot, zwykły chwyt marketingowy, czili ściema. No, ale skoro został tu już podstępnie zwabiony...(nie mylić ze "zbawiony", bo to potem...)...
W pierwszych słowach mojego postu donoszę, że żyję i się mam...(patrz niniejszy post). Czas sobie umilam zabawą w chowanego ze ¦cianą. Wersja azjatycka tej zabawy wygląda tak - ¦ciana się chowa, ja zakrywam oczy i liczę do iluś tam...(aktualnie jestem przy 3 456 876 890 654, jakby to kogoś interesowało). Absolutnie nie mam prawa odkryć oczu, a już pod żadnym pozorem przerwać liczenia...a jak jeszcze powiedziałabym "szukam" i nie daj Bóg znalazła, to już normalnie nie miałabym czego szukać, czili boks...No, i tak się bawimy...fajnie jest, znaczy się git. Czekam sobie na ¦cianę aż wyjdzie z kryjówki...od tego czekania całkiem możliwe, że doszłam do nirwany, a może nawet ją już przeszłam, ale o tym nie wiem...¦ledzę dzienniki, może coś podadzą...
¦ciana, nic a nic za Tobą nie tęskniłam, jak Cię nie było w HP, dlatego, że ponieważ cały czas miałam Cię na miejscu. Teraz wprawdzie mam Cię na wynos, ale z kolei na miejscu mam Twoje posty. Poczytam sobie, może trochę zmądrzeję na starość...lepiej późno niż wcale, co nie? No! Też tak myślę!
"Jak leci ¦ciana to zawsze są przeboje..." - muszę przyznać, że z początku wydawało mi się, że chodzi o Twój MP3...uwierzysz???!!!, a dopiero po jakiejś chwili załapałam, że to chodzi o KOMY. Ty zawsze mnie wyrolujesz...No, ale nic...Przeczytałam wszystko i nawet przez chwilę myślałam, że Ty jesteś odpowiedzialna za Trójkąt Bermudzki. Wszystko się zgadzało..nawet to zniknięcie...A tu nagle jesteś...no, nic...Co tam dalej..."Bez problemów, to ja w ogóle nie ruszam się z Kredensu. Nuda." A to były w ogóle jakieś problemy? Bo jak nie, to tak se kombinuję, że ten pan to się właśnie kręcił z nudów...Trzeba go było czymś zająć...bo ja wiem...jakiś przebój mu może puścić (Irenkę Jarocką na przykład), czy coś...albo odstawić pajaca...Kompletnie nie wiem, jak to jest czuć się na maryśce, bo znowu nie załapałam od razu i pomyliłam z Kangurzycą (Marycha, sorry)...Jak Ty na tych zwidach poszłaś jeszcze na robotę, to ja już nie wiem...Aha - "tup, tup" - to wyjaśnia WSZYSTKO. Jakbyś zapomniała jak się nazywasz, to zawsze możesz zajrzeć do paszportu, względnie do HP. Wybór należy do Ciebie. Natomiast bardzo, ale to BARDZO podoba mi sie Twój pomysł z udawaniem, że w ogóle nie bylaś na urlopie. Ty wiesz, ile mi to spraw załatwia??? Po pierwsze i najważniejsze - od tej chwili przestaję rozpaczać z powodu rozstania z Tobą, no bo w tych okolicznościach to bez sensu, skoro Ciebie tu wcale nie było...A po wtóre - z głowy mam powitanie w HP, no bo skoro nigdzie nie wyjeżdżałaś...I tak se myślę, że już lepiej nie mogłaś wykombinować...Tak więc po prostu CZE¦ć ¦CIANA! Czy my się w ogóle znamy...? No, chyba że z widzenia...Wiesz, te Twoje zwidy i omamy...
Dobra, lecę dalej...mam prośbę...czy mogłabyś wyjątkowo wstawić polskie czcionki do słowa "dzetleg", żebym wiedziała o co chodzi, a nie musiała się domyśłać...? Przepraszam za kłopot i dzięki za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby. To Tolibek się zwolnił...?! Nic nie wiedziałam..ale może to dlatego, że ostanio w ogóle nie oglądam TV...A o dołek to Ty się w ogóle nie martw. Pracuję nad tym. Ze mną NIGDY nie będzie Ci nu-dno.
Ale w jednym to się muszę z Tobą zgodzić - przeróbek to i ja nie lubię! Za wyjątkiem krawieckich. I odgrzewaniu zdecydowanie mówię NIE!! A najgorszy to jest odgrzewany dowcip. Przykład: - "Fajne buty, proszę księdza. Zamszowe?, - Nie, za własne."
Na pewno coś przekręciłam, jak to ja. ZAWSZE tak mam, ale trudno...
No, dobra, sprawy bieżące...na robocie bez rewelacji...Aaaa, sorry, jest jedna!! Pan A., ten sam, co mnie w Walentynki (pamiętacie historię..?) prosił "na jednego" (zwraca się do mnie "pani Małgorzatko") dostał naganę za "spożywanie napojów alkoholowych w miejscu pracy". Brzmi to idiotycznie, bo to po prostu wódka była i tyle...a nie jakieś tam napoje...Otóż Pan A. nie może się rozstać z tym pięknym świętem i świętuje tak już jakieś 2 tygodnie...Mówi, że wszystko dlatego, że bardzo kocha żonę. Nie powiedział wprawdzie czyją, ale jak stwierdził mój szef - jak by nie było, to i tak lekka przesada...
Natomiast M. (ta sama historia Walentynkowa) jedzie wkrótce na saksy do Irlandii...Będzie mi brakowało jej szaleństw...muzyki trochę mniej...;-)))
Wczoraj wieczorem jak wracałam z pracy (Mokotów) otrzymałam sms-a od że tak powiem kolegi S., w którym informował mnie, że za 15 minut będzie w knajpie (Ochota) i ja mam tam być, bo on ma chandrę. Nieważne, że padałam na pysk, miałam "trudne dni" i w ogóle...Jak przyjaciel ma chandrę, i to po raz pierwszy od ponad 15 lat, to się idzie i już. Bez gadania i marudzenia. No, to poszłam. O jednej rzeczy zapomniałam, a mianowicie o tym, że ja też miałam chandrę. Jak sobie przypomniałam, to już było za późno, bo oboje ryczeliśmy nad drinkami i wyglądaliśmy jak dwa nieszczęścia do tego stopnia, że drinki nam potem donoszono do stolika, chociaż tam była samoobsluga..A tak poza tym to bardzo miły wieczór. Został mi po nim numerek do szatni - "14". Nie wiem jak się znalazł w moim mieszkaniu. W każdym razie palto też jest. I o to chodzi. Tak się robi interesy. Ale numerek chyba powinnam odnieść...No, nieważne...S. właśnie buduje dom i się martwi, że on będzie za duży dla niego samego...(tu znaczące spojrzenie; udaję, że zupełnie nie wiem o co chodzi...). Ja mam inne problemy...Wspólny mianownik łatwiej znaleźć w matematyce niż w życiu. Taka jest prawda. Amen.
No i to by było na tyle...Nie czujcie się zaniedbane...bo jak mówi stare porzekadło: "Ktoś jest zaniedbany, aby zadbany mógł być KTO¦". Może wkrótce odwrócę proporcje...Dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa, za troskę, ale złego diabli nie biorą więc śpijcie spokojnie. Żeby jednak Wam to jakoś wynagrodzić, to uchylę rąbka tajemnicy i poplotkuję trochę na temat ¦ciany...przytargałam tu nawet dla Was jej portrecik...Mata i napawajta się do woli...NA-RA. Ja idę do WY-RA.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
JEJ PORTRET
słowa: Jonasz Kofta, wyk. Bogusław Mec
Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt /NIKT – 4 litery, ufff - też 4 litery...ufff/
Bo tego nie wiesz nawet sama ty /”¦ciana wie WSZYSTKO” – kupiłyście to…? Przereklamowana sprawa…/
W tańczących wokół ciemnych lustrach dni /znaczy się w szarzyźnie dnia codziennego...?/
Rozbłyska twój złoty śmiech /to pewnie ten Twój złoty ząb.../
Przerwany wpół czuły gest /nawet mi nie przypominaj...nie CIERPIę pożegnań.../
W pamięci składam wciąż /a jak się nie da, to se dokupię pamięć.../
Pasjans z samych serc /a może być tarot z samych serc…?/
Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt /NIKT = Grejs, czili ja, dzień dobry, a ku ku/
To prawda nie potrzebna wcale mi /Znacie taki film "Cała prawda o ¦cianie"? Nudaaaa, bo to polski film.../
Gdy nie po drodze będzie razem iść /Ty pujdziesz górą, a ja doliną, i już...zdzwonimy się/
Uniosę twój zapach snu /przyznam, że nie bardzo kumam...o jaki zapach chodzi...? Twój czy snu...Dzizys... na co mi przyszło...w co ja się wplątałam z tą poezją, kurna.../
Rysunek ust, barwę słów /jakby co, to kredek do ust nie znoszę, a ulubiona barwa słów to –ciepła...WOW, jak to pięknie powiedziałam...ja to jestem, co?/
Niedokończony, jasny portret twój /no jasne!!! Co się będę spieszyć...mam czas...nirwana się nie pali.../
Uniosę go, ocalę wszędzie /aha...tak mi dopomóż HP/
Czy będziesz przy mnie, czy nie będziesz /Ty się po prostu nie liczysz.../
Talizman mój z zamyśleń nagłych twych i rzęs /o matko...nie zdanżam z tą poezją normalnie...późno już...piszę bzdury.../
Obdarowany Tobą miła /miła, nie bądź taka smutna…Twój Obdarowany Grejs./
Gdy powiesz do mnie kiedyś - wybacz /to ci oczywiście wybaczę…jak będzie co.../
Przez życie pójdę spoglądając wciąż wstecz /albo może lusterko sobie zamontuję, szkoda fatygi.../
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wysokie PH, tfu, HP, czy jestem już zwolniona i mogę iść wreszcie spać???!!! Przecież i tak wiadomo, że jestem niewinna!!! A Gwadelupa jedna to jest ¦ciana!!!
DO-BRA-NOC!!
P.S. Autorem monologu, napisanego specjalnie dla Hanki Bielickiej jest Jerzy Jurandot.