 przez Kruczynka  So, 07.01.2006 15:32
przez Kruczynka  So, 07.01.2006 15:32 
			
			ojojoj!!dlaczego z poczatkiem roku tyle spraw na glowe sie zwala???tak mi wstyd, ze obiecalam a nic nie napisalam,ale prosze o wybaczenie-obiecuje, ze sie poprawie :-)...juz zaczynam-to kilka, wybranych z "kolekcji", moich wierszy...
                                 
                                                          *
                            Zło, beznadziejność kładą mnie do łóżka
                            Nuda odrywa od książek, złość podnosi ciśnienie krwi
                            Smutek obniża poziom cukru-żal zabija od środka...
                            Samotność wynosi po kawałku serca do ogrodu i
                            zakopuje je...by nie bolało....
                                                by nie cierpiało, nie wołało...
                                                by ono nie mówiło...
                                                bym ja nie słyszała...nie czuła...
                                                         *
                                     Samotność stuka do drzwi
                                     Smutek dzwoni telefonem
                                     Żal zagląda przez okno
                                     Łzy płyną z kranu
                                     Serce zgasło w lampce
                                      ...ciemno we mnie jest...
                                                         *
                                      Okulary na oczach- i tak widzę strach
                                      Słuchawki na uszach- i tak słyszę ciszę
                                      Na kłódkę zamknięte serce- i tak czuję
                                      pustkę...i kapiące po policzku łzy...
                                                  *
                             Boję się wyrwanej kartki z kalendarza
                             Ona spada na ziemię i mija po drodze
                             wszystkie przed nią wyrwane, nieżyjące kartki
                             Umarły na nich dni, daty, solenizanci-
                             skończyła się ich jednodniowa kadencja...
                                                   *
                            W szpitalu na Lipowej leży paproć na parapecie
                            Pociesza umierających, że spotkają się razem w niebie
                            Odwiedza ją czasem fiołek, ale on nie lubi towarzystwa lekarzy
                            Nadeszła noc...paproć uschła z choroby, z przesuszenia od
                            gorącego kaloryfera, z tęsknoty za wolnością...
                            Chorzy nic nie mówią, bo w szpitalu przecież kwiatów
                            trzymać nie wolno...
                                                *
                              Tęsknota ogarnięta żalem
                              dotarła do umysłu głowy mojej,
                              siedzi w zakamarkach otchłani ciała-
                              myśli o nieodgadnionej prawdzie istnienia życia
                              Opóści kiedyś kąty konstrukcji ciała i
                              szuflady komody duszy...
                                              *
                          Kiedyś w naszym lecie ciepło było
                          Teraz pada deszcz - kapie, dzwoni
                                 -woni jego nie wygonisz
                          Teraz w naszej jesieni, w sieni-chłód
                          Liście kolorowe uciekły na droge,
                          gdzie przejechała je wielka ciężarówka
                          Jest mi smutno, a ty cieszysz się,
                          siedząc za kierownicą...
                          one na to nie zasłużyły...najwyżej ja!
                                          *
                                   Smutek...
                                   Pustka....
                                   Pustynia nicości, próżności
                                   Morze nadziei, oczekiwań
                                   Depresja radości
                                   Góry łez...
                                   Dlaczego?
                                   W szkole nie uczą geografii uczuć!
                                       *
                           Zmęczona snem
                           Wesoła smutkiem
                           Smutna uśmiechem
                           Brudna od wody
                           czysta przez grzech
                           stracona przez szanse
                           - umarłam z otwartymi oczami...
                                            *
                         Bolą mnie oczy, gdy myślę o nim....
                         Bolą mnie myśli, gdy widzę go...
                                           *
                          Stara miłość skrzypi za szafą
                          - błaga mnie bym jej jeszcze nie sprzątała...
                                         *
                           Zwinęłam dywan myśli i poszłam na różowy
                           trzepak, by wytrzepać marzenia z brudnej głowy
                           Potem wyprałam dywan myśli w oceanie łez...
                                              *
                        Magia księżyca nad okiem zanika
                        Spokój ogarnia aureolę powiek
                        Sen wdziera się koncikiem ust
                        Więc nic nie mów już, bo cieniutka
                        trampolina świadomości zadrży,
                        pęknie i wydobędzie niemy krzyk zmęczenia... 
                                            *
                            Poczuj drżenie rąk, przesycone troską
                            Dotknij tęsknoty serca, pełnego nadziei
                            Zabierz ze sobą ufność spojrzenia bliską sercu...
                                             *
                             Powoli zajrzyj do środka
                             Szybko zabierz co twoje
                             Chwilę popatrz- wieczność całą rozkoszuj się
                             Utul w dłoni- nie pozwól odlecieć, ale nie podcinaj też skrzydeł...
                                            *
                            Dziergam na szydełku historię świata
                            Włóczka kończy się wraz z utratą świadomości
                            Cóż...świat krychy jest...
                                        *
                          Tylko echo odbija się i powtarza: łzy, łzy!
                          W sercu zasiane ziarenko kiełkuje...
                          Potrzebuję sił by rosnąć z nim...
                                           *
                        Mgiełką pokryte leśne wzgórza,
                        jak oczy zaspane rankiem
                        Powoli wychodzi zza gór słońce,
                        jak powieki podnosi się
                        Rozmywa się mgła siarczysta
                        Coraz bliżej wielkiego finału jestem
                        Finał domowy zagościł we mnie
                        Wstanę by bić mu brawo...
                                                                   *
                                       Zapach rąk, które przed chwilą robiły szarlotkę
                                       Widok ust, które przed chwilą coś mówiły
                                       Uczucie, które przed chwilą się narodziło
                                       Wariacja, która uniosła ciało!
                                 *     
        Wzburzone morze kołysze do snu 
        ¦nieżna kula przypomina chwile świąt
        Ciepły koc otula jak ciepło tamtych świec
        Wspomnienia jak żywe, jak paciorki przebieram
        je palcami- odmawiam modlitwę myśli, odprawiam
        pokutę niewdzięczności...
                                        *
                    ¦wiadomość uciekła spod ołtarza
                    Zosawiła chory mózg na lodzie...
                    Wszystko było na dobrej drodze,
                    ślub w synagodze, ryż na szczęście,
                    ona w zielonej sukience...
                    Uciekła, nie wytrzymała, nie umiała powiedzieć-tak-
                    chorym myślom, zakłamaniu i wiecznemu przyżekaniu,
                    że on zmieni się...
                    Wierzyła, ale się przestraszyła, uciekła...
                    Wesela nie było, marzenia odjechały niepocieszone
                    Wszystkie myśli skruszone, zawstydzone do głowy chorej wróciły
                    Wesela nie było, podróży poślubnej też- zostało nic-
                    wielkie, przerażające, bez szans na coś, bez uczuć i
                    przy suchości oczu i zamkniętych drzwiach...
			
				Ostatnio edytowano N, 08.01.2006 11:52 przez 
Kruczynka, łącznie edytowano 2 razy