Zastanawiałam się, czy opisać moją przygodę z Shriley, ale przeczytałam tu tyle niesamowitości, że nieśmiało się dołączę.
Shirley widziałam raz. Przypadkowo przejeżdżałam koło Powszechnego we właściwym czasie. Podczas spektaklu śmiech mieszał mi się ze łzami. Bo ja byłam, proszę Pani, po zakręcie. Już wybrałam moją Grecję i... straciłam wszystko. Kochaną osobę, kontakty z rodziną, stabilizację materialną, a w końcu zdrowie. W czarnym swetrze szarymi oczami wodziłam za Shirley. Wszystko to kłamstwo! – chciałam krzyczeć. Niespodziewanie, powoli, nie wiem kiedy, nadzieja zaczęła ustępować goryczy. Od tamtej Shirley wybieram moją Grecję mniejszymi krokami, ale w życiu codziennym. Połamałam się po dużym skoku, dojdę do siebie małymi kroczkami – pomyślałam. I tak staram się do dziś. Serdecznie Ci dziękuję, Shirley.