przez Trzynastka Śr, 17.08.2005 06:28
MC Kwadracie, HP witam!
Jestem, znowu namieszam nie w te strone, co reszta, ale co tam.
Rzecz bedzie o emigracji, a swietowac ja zapomnialam po swojemu, jako Trzynastka, bo w lipcu minelo 13 lat od kiedy opuscilam Polske. Nie mialam najmniejszego zamiaru emigrowac, wydawalo mi sie, ze mam zawod, ktory kocham i na tyle energii, ze sobie poradze w zyciu. Nie przyjechalam nawet do Stanow z wizyta, kiedy byla tutaj moja mama. Podobnie jak Sciane nosilo mnie, ale raczej po Polsce, koncerty, wiosny teatralne, ukochane Wybrzeze, dzikie zakatki Polski.... gdzie mi tam w glowie byla Ameryka, nie mialam na nia ani ochoty, ani czasu. Przyszla milosc i tym bardziej wyjazd nie wchodzil w rachube. Kilka razy los kusil po swojemu. Kiedys jako studentka pojechalam do ambasady z moja babcia ( ktora zachowala obywatelstwo amerykanskie, dluga historia wczesniejszej emigracji), ktora miala tam skladac jakies dokumenty na swoje dzieci i bala sie pomylki w wypelnianiu papierow. Weszlysmy osobnym wejsciem po okazaniu paszportu babci, sekretarka spojrzala na mnie i natychmiast zadala pytanie; "A pani uczaca sie czy pracujaca?" Odparlam zdziwiona, ze uczaca. Odpowiedz byla krotka: "No to prosze na gore do pana konsula po wize". Jej zdziwienie bylo ogromne, kiedy sie okazalo, ze ja nie mam ochoty.
Dwa lata pozniej moja mama bedac w Stanach wypelnila na moje nazwisko loterie wizowa (pierwsza), nic mi o tym nie mowiac. Po dlugim czasie (bylam wtedy mezatka z dwojka malenkich dzieci) dokumenty o przyznaniu wizy emigracyjnej znalazly mnie w Polsce. Odpisalam, ze mnie to nie dotyczy, bo nie wyjade sama. Przyslano mi papiery na cala rodzine. Nie chcialam jechac. Mama uzyla znakomitego fortelu, odwolala sie do dzieci, mowiac, ze moga miec do mnie kiedys zal, ze zabralam im szanse na staly pobyt. Wyjechalam na krotko po odbior tej "zielonej karty", obiecujac sobie, ze nigdy do Stanow nie wroce.
Wrocilam z cala rodzina.
Dlaczego?
Kiedy rozpoczelam prace w Polsce, okazalo sie, ze niekoniecznie widze zadowolenie dookola kiedy chce sie uczyc, wiedziec wiecej, byc dobra w swoim zawodzie.
Naszym planem rodzinnym bylo przyslowiowe 5 lat. Jestesmy do dzis i tak bardzo sie z tej decyzji ciesze. Tu jest moj dom, ten ktory tworzymy rodzinnie i miejsce, jako takie. Bede szczera, ja nie tesknie, naprawde. Wyjezdzam do Polski co kilka miesiecy biznesowo, wtedy odtwarzam krajobrazy i przywoluje wspomnienia z dziecinstwa. To jest piekne i zawsze wnosi nostalgiczny klimacik.
Dlaczego nie ma we mnie tesknoty? Cala najblizsza rodzinka tutaj, moja wlasna 4 osobowa, moja mama ( tato zmarl juz w Stanach), moi bracia ze swoimi dziecmi. Jestesmy blisko siebie, zawsze, kiedy trzeba. To jest to, o czym pisze MC i wszyscy inni. Tesknota najwieksza utrzymuje sie za najblizszymi, nie do pokonania. Gwarne swieta, urodziny itp. Nasze dzieci od zawsze razem i teraz dorastajace trzymaja sie tak samo blisko, jak my, wczesniejsze pokolenie. I jeszcze dom, wlasny, tak MC, ten sam od 5 lat i tak chyba juz zostanie. Oczywiscie jeszcze pasjonujaca praca. Jesli jest rodzina, dom, praca, mozna sie jutro przeniesc na nastepny kontynent i nie bedzie rozdzierajacej tesknoty. Tesknimy najgorecej za BLISKIMI LUDZMI. Kocham wyjezdzac na chwile i wracac. Juz mi nie potrzeba wielkich bodzcow. Wracam z wielka checia z wielkiego swiata do cichego ogrodu. Nie musze biegac, przemieszczac sie, szukac- znalazlam.
Stany nauczyly mnie bardzo wiele, jestem im za to wdzieczna.
Nauczyly mnie, ze nie mozna przestawac pracowac nad soba ( no i dobrze), wrecz tego ode mnie wymagaja. Smiem twierdzic, ze nauczyly mnie tej czesto tutaj przywolywanej tolerancji. Dawno temu dobieralam jako przyjaciol sobie podobnych, teraz umiem przyjaznic sie z przeciwnymi charakterem. Zauwazam zlo, ale nie omieszkam przyznac sie, jak wiele dobrych cech charakteru maja rowniez Amerykanie. Czuje swobode przebywajac tutaj, moze dlatego, ze ustalam zasady swojej pracy sama. Etyka w zawodzie poplaca i wiem, ze nie mialabym szans przetrwac w ten sposob w naszym kraju (przepraszam za szczerosc, ale wszyscy mi powtarzaja, ze nie umialabym przetrwac roku z takimi zasadami w Polsce).
Nie chcialam tutaj w Stanach byc, jestem i nie umiem powiedziec, ze nie daja mi moich pieciu minut w zyciu. Czy zawsze tak bylo? Nie, przeszlam potrzebna kazdemu szkole zycia w poczatkowym okresie pobytu. Tego tez nie zaluje, przetrenowano mnie z zasad realiow poczatkow emigracji.
RODZINA< DOM< PRACA.................mam to po tej stronie.
Mialabym wielka tesknote w sobie, gdyby mama i bracia pozostali w Polsce, bylabym zawsze rozdarta.
Znowu szczerze, moze nie tak, jak sobie zyczycie.
Odwiedzam Polske, ale nie tesknie.......................13
Ostatnio edytowano Śr, 17.08.2005 06:32 przez
Trzynastka, łącznie edytowano 1 raz