przez Trzynastka Śr, 04.05.2005 14:53
Dawno mnie tu nie bylo, przegladam w pospiechu, Sciana, mam nadzieje, ze zyjesz, to tylko krotkie cierpienie, ta grypa, przejdzie szybciej, niz zyciowe smutki.
Mowicie o AIDS i cierpieniach dzieci, o obejrzeniu filmu i przelaczeniu kanalu.
Tak sie zazwyczaj dzieje. Jedna z osob, z ktora pracujemy w tej samej firmie ( od kilku lat promuje najwazniejsza sprawe zdrowia, czyli prawidlowa odpornosc) obejrzala film o dzieciach chorujacych na AIDS, zadzwonila do prowadzacego program telewizyjny Petera Jenningsa i nawiazala kontakt z grupa matek zarazonych AIDS i wychowujacych swoje dzieci. Jak zwykle w takich sytaucjach ktos z inicjatywa musial rozpoczac dzialania "z motyka na slonce". Byla to bardzo ciekawa kobieta, ktora wszedzie szukala funduszy na budowe domu dla sierot AIDS i matek z chorujacymi dziecmi. Byla juz tam na miejscu, sluzac tym, ktorzy jej potrzebuja, jest z nimi do dzis. Kontakt obu pan zakonczyl sie przyjaznia, a jeden z chlopcow, ktorego moja firma objela suplementacja dla ukladu obronnego nosil imie Nikosi. Wystapil kiedys na kolejnym sympozjum dotyczacym AIDS jako jedenastoletni chyba chlopiec i mowil do madrych i pelnych wladzy tego swiata o tej chorobie. Wiedzial, ze umrze, przedluzalismy godnie zycie. Nigdy nie zapomne, kiedy zawiazano fundacje "Nikosi's Haven" i pokazano Nikosiego wraz z naszym tworca produktu, dr. H., wszyscy plakali, nawet nasz slynny doktor. Nikosi byl juz slaby, ale cudownie spokojnym glosem dziekowal za wszystko. Zmarl, fundacja dziala nadal, w budynku z datkow dobrych serc mieszkaja matki z dziecmi. Grosik do grosika, w cierpieniu cos dobrego. Kulisy AIDS i leczenia znam dobrze, polityki z calego serca nie cierpie, szczegolnie, kiedy brutalnie wchodzi w moja medycyne, a panuje tam niepodzielnie.
Cierpienie widze codziennie, moge tylko dodac male dzialania, zamiast narzekac bez konca, kto w tym swiecie zwiazuje rece.
I jeszcze jeden przyklad, domowy.
Dawno temu, to juz chyba jakies 9 lat, bylam z moimi chlopcami u fryzjera. Starszy syn mial wtedy 8 lat. Czekajac na swoja kolejke przyniosl mi ulotke o glodujacych dzieciach.
Zapytal wprost po przeczytaniu, czy mozemy zasponsorowac takie dziecko. Co mialam powiedziec? Oczywiscie zgodzilam sie. Po powrocie do domu zaczelismy wypelniac kwestionariusz. Dawano tam wszelkie mozliwe opcje, z ktorego kontynentu, chlopiec, dziewczynka, bylo kilka zdjec. Byla tez opcja: "dziecko, ktore najdluzej czeka". Nie wydawalo mi sie stosowne selekcjonowac wedlug urody dziecka, czy koloru skory. Wybralismy te ostatnia opcje. Okazalo sie, ze byl to chlopiec z Gwatemali o imieniu Byron.
Od tylu lat co miesiac wysylamy kwote, ktora niewiele znaczy w tutejszym budzecie, co roku otrzymujemy kolejne zdjecia. Poczatkowo bardzo zaniedbane dziecko, otoczenie, w jakim robiono zdjecia oczywiscie bardzo ubogie. Potem krotkie wzmianki co roku co on lubi, jak sobie radzi, jak spedza czas, na co wydano nasze pieniadze. Z duzym opoznieneim, dzieki tym nijakim naszym datkom Byron poszedl do tamtejszej mini-szkoly, bardzo dobrze sie uczy i chce nauke kontynuowac. Moja rola zakonczy sie chyba, kiedy on osiagnie 18 lat, to juz niedlugo. Chcialabym, zebysmy mogli spotkac sie kiedys na zywo.
W tej chwili to mlody, slicznie wygladajacy, zadbany nastolatek, mam trzeciego syna na odleglosc.
Przez cale lata, kiedy moi chlopcy marudzili po amerykansku, wielokrotnie podsuwalam zdjecie albo artykul z kwartalnika, ktory otrzymuje na temat tamtej strony swiata. Pomagalo natychmiast. Nie zapomne, kiedys przed Swietami chcieli zrobic paczke i oddac wszystkie swoje zabawki. Nie mogli zrozumiec, ze tam potrzeba czegos innego najbardziej.
Cierpienia jest mnostwo, bedzie zawsze, zawsze jednak drobniutkie gesty wielu ludzi skladaja sie na zlagodzenie niejednego wielkiego nieszczescia.
Wielcy tego swiata zupelnie na to nie zwracaja uwagi.
Dzis juz nie mam kiedy, ale kiedys opowiem o czlowieku, ktory jest na wozku inwalidzkim, sparalizowany od pasa w dol; postrzelil go kolega pistoletem ojca- policjanta w wieku 14 lat. Z ust tego czlowieka nie schodzi usmiech, nazywa sie Mike Schlaapi, gra w koszykowke ( na wozku oczywiscie) i dzieki niemu pamietam jedno i powtarzam sobie wielokrotnie:
"Pamietaj, ze mozesz sobie pozwolic na stracony dzien, ale nigdy na stracony tydzien".
Kiedy zmarnuje 3 dni, zapala sie swiatelko ostrzegawcze.
Podziwiam wszystkich, ktorzy w cierpieniu umieja wzrastac, od nich moge sie tylko uczyc.
Sciana, grypa to pryszcz, przejdzie, nawet za miesiac nie bedziesz o niej pamietac.
Dzis w nocy na innym, zyciowym forum dostalam email, ja i wszyscy z otoczenia tego znanego czlowieka myslelismy, ze jego zycie to raj na ziemi. Guzik prawda, ta jego "zyciowa grypa" trwa bardzo dlugo i pewnie trwac jeszcze bedzie.
Jesli tylko zaczne marudzic o swoich malych --pi--, takie wiesci sprowadzaja mnie do parteru. Grypy, przeziebionka, pobolewania tu i tam, malizna w porownaniu z wieeeeeelkimi problemami tylu ludzi.
Chochliku internetowy, Sciano, trzymaj sie, bierz te dobre rady czosnkowe i inne, wszystko minie, szybciej, niz sie spodziewasz.
Wczoraj dostalam od przyjaciolki, ktora wrocila z Polski wiersze Baczynskiego, jaka to byla melancholijna uczta. On taki smutny, wojenny, tyle fragmentow, ktore jeszcze pamietam. I pomyslec, ze w liceum zaczytywalismy sie tymi smutkami, chyba pasowaly do przemyslen? Sama juz nie wiem.
Wracam na moje zyciowe forum, tu co chwila mnie ktos opiernicza, ze nie na czas odpowiadam.
Sciano, mialo byc z dobrymi okruchami na moj trudny maj w HP, a Ty co, kawalki sciany dla MC dla lizania ran, a reszta???? Co nam pozostalo?
MC, W Kalifornii tez smutnawo?
Ludzie, maj, moj maj przylazl, nie robcie mi tego.
Pieknosci za oknem, oczy szerzej trzeba otworzyc, prooooosze, wszystko sie probuje usmiechac, probuje i to bardzo.
I wiecie co, trzynastego maja wypada w piatek, moj bedzie od rana do nocy, piatkowo-pechowo-trzynastkowo-urodzinowy. I nie marudzic wtedy w HP prosze. Ani odrobine.Pa!
Ostatnio edytowano Śr, 04.05.2005 15:25 przez
Trzynastka, łącznie edytowano 5 razy