przez MarysiaB Pt, 11.03.2005 15:56
Zaczne milo, a co bedzie dalej, tego nie wie nikt. Ja tez mialam dzisiaj rano pyszna kawke w pieknym Melbourne z moim mezem. Maz pracowal dzisiaj z domu. Wstaje jak zwykle o 7:30 (a wolalabym np. o 10. Rutyna dnia codziennego kiedys mnie wykonczy, o ile wczesniej nie wykoncza mnie dygresje.), a moj maz przy komputerze, w innych rejonach swiata, ale przytomny. "To co, strzelimy sobie kawke?" A ja na to jak na lato. Oczywiscie spoznilam sie z dziecmi do szkoly. Juz na parkingu zobaczylam, jak klasa mojej corki radosnie gdzies maszeruje z pania na czele. No to my za nimi klus. Matka walnieta, ale czemu dzieci musza od razu cierpiec. Przejrzalam wczorajsze nocne zapiski (tzn. ja noc mialam), no i rzeczywiscie, zrodzily sie rzeczy straszne. --pi--, jak to literacko ujela Sciana. Skutki alkoholizowania sie na linii Melbourne - Seul. Ale dzisiaj wracam do gatunku i do swego ulubionego stylu, chociaz konsekwentna w nim nie jestem, jak zreszta we wszystkim. Te moje zalamania, decyzje ostateczne, zwroty akcji - no po prostu kupa smiechu. Ja na swoj temat to przynajmniej raz dziennie umieram z radochy. Poza tym jest coraz lepiej, np. dzisiaj mnie sernik nie przywalil. Jest we mnie wrazliwosc (tak, kurcze, wrazliwa jestem) i konkret, co skutkuje stylem niestrawnym dla wiekszosci. Tak np. sobie mysle, czy po wczesniejszej wypowiedzi Evity w sprawie Margott (Wroc!) nie moglam np. napisac: Tak, ladnie to E. ujelas, zgadzam sie z Toba. No przeciez wszyscy by pomysleli, ze jakas niepowazna jestem, co zreszta jest prawda. A ja czytajac to dzisiaj, to chyba spadlabym z krzesla. Jakos tak slowom nie wierze.
Monika z Bostonu. Moja podroz do Polski to rzeczywiscie ciezsze przezycie w moim zyciorysie, z roznych wzgledow. Moze cos napisze. Wspomne jedynie, ze juz w samolocie poklocilam sie z rodzina Hindusow (oczywiscie oni zaczeli, przeciez wszyscy mnie tu znaja). Cale szczescie, ze nie wyrzucaja jeszcze z rejsowych samolotow podczas lotu. Sciana, uwazaj na Hindusow!
<j>, nie wiem, co napisac, bo 3 razy backspace. W temacie kawa i strachy proponuje zejsc do podziemi, moje ulubione miejsce. Pozniej: U mnie 3...3.12..koniec 3.21, no i nie ma naszego sernika...drugi ostateczny koniec 3.36.
Wiadomosc: w nastepnym tygodniu przerzucam sie na winka biale, ktore preferuje, stad nadzieja na nowe jakosci w tym temacie.