Szanowna Pani Krystyno,
dziękuję za wczorajsze "Ucho, gardło, nóż". Spektakl widziałam po raz pierwszy, nie wiedziałam, czego do końca się spodziewać, ponieważ nigdy przed obejrzeniem czy to filmu czy przedstawienia nie czytam recenzji; staram się jedynie najkrócej jak można zapoznać z tzw. ogólnikami dotyczącymi fabuły. Znów wyszłam z Pani teatru oszołomiona, zachwycona i wzbogacona o przeżycia, których nie sposób opisać.
Po zakończeniu pierwszego aktu, a później w drodze powrotnej pociągiem do domu, w głowie kotłowały się myśli, w sercu emocje. Zastanawiałam się, czy dziś - w czasach, kiedy przemoc się tak zbanalizowała, spowszechniała - można zatrzymać się w biegu i pomyśleć o tym, że historia raz za razem zatacza koło, a my zdajemy się tego nie dostrzegać, bo wojny toczą się "gdzieś tam". Doszłam do wniosku, że trzeba przestać pędzić. Jak dobrze, że takim przystankiem są Pani teatry, w których można porozmawiać nawet z samym sobą na tak ważne tematy. Mam (pewnie zbyt naiwną) nadzieję, że dzięki tego rodzaju spektaklom, obudzi się w nas zepchnięta na margines empatia.
Patrzyłam wczoraj na Panią, jak zawsze, z ogromnym podziwem. To niewiarygodne, jak pięknie można mówić ciszą, a później jednym zdaniem i spojrzeniem wzbudzać śmiech, trwogę, przerażenie. Myślę, że wielu z nas tak naprawdę może się od Tonki uczyć współodczuwania, niezgody na bezsensowne cierpienie, nawet, jeśli jest ona wyrażana w zaciszu 4 ścian, ale trzeba wierzyć, że kiedyś poza tę przestrzeń wyjdzie.
Dziękuję za to, że wybierając tak trudny temat, uczy nas Pani odwagi. Za to, że jeszcze jeden spektakl w Pani wykonaniu stał się dla mnie wartościową lekcją na całe życie.
Dziękuję za kolejny magiczny wieczór i że wciąż my - publiczność, fani, po prostu ludzie - mogliśmy znów zakończyć dzień razem z Panią. Chociaż miał on posmak goryczy, było warto przeżyć to wzruszenie i mierzyć się z natłokiem myśli oraz uczuć.
Przytaczając słowa jednej z piosenek, którą pani śpiewała - czasem mam ochotę powiedzieć o sobie "Lat dwadzieścia się ma i właściwie to wszystko". Jak dobrze, że jeszcze ma się Panią wraz z przedstawieniami, które nigdy nie zostawiają człowieka obojętnym.
Najchętniej mocno bym Panią teraz uściskała, ale z taką samą przyjemnością życzę Pani spokojnych dni.
Pozdrawiam serdecznie
Aleksandra
PS. Szalenie miło było zobaczyć subtelny, lecz jakże ciepły uśmiech, którym nas Pani obdarowała podczas ukłonów. Niech on nigdy nie znika!