Cze, sobotni, cudnodeszczowy. Pierwszy deszcz tego lata, kierowcy zapomnieli jak to jest w deszczu na hi weju. Samochody prawie fruwaja nad jezdnia, bloto tez. Trzeba uwazac na wariatow.
Sowus, podziekowania za "Moj rower", CUDO! Dzisiaj oglada mlodziez, musowo!
Z kulturalnych to przedostani weekend wystawy Richarda Diebenkorna (ten pospiech mnie wykonczy). Wspolczesny Marca Rothko, ale nie poszedl az tak daleko. A co szedl w abstrakcje, to wracal do obrazow figuratywnych (figuralnych?). I cale szczescie jak dla mnie. Bo wprawdzie u niego te kolory to zawsze niesamowite (zolte, zlote, brazowe, bardzo suche..., soczyste zielenie i wilgotne blekity) ale jednak widac u niego wyrazniej zwiazek z ta naszO ziemia, a konkretnie czesto z CA, gdy pojawi sie na obrazie choc zarys jakiegos dachu, czy ulicy. I dla mnie wtedy te obrazy bardziej konkretnieja..., no prawie realizm hihi...A na powaznie to NAPRAWDE zachwycil mnie jeden, ktory nizej.
Siedzaca postac z kapeluszem. Richard Diebenkorn, 1967.
Pozowala zona artysty.
Dobrego!