Ciastkarnia byla gdzies pomiedzy Centralnym a Glownym (kiedys byl taki dworzec, daje slowo). Teraz tak sie tam pozmienialo, ze juz nawet dokladnej lokalizacji nie jestem w stanie wskazac. Ale paczki byly wlasnie takie jak pisala Grejs: cieple, miekkie, oblane lukrem cukrowym i z duza iloscia powidel w srodku. Mniam!
Teraz cos z zupelnie innej beczki. Kupilam sobie skaner do slajdow i przenioslam moj pierwszy szok kulturowy do kompa. Jakosc jest beznadziejna, bo slajdy robione starym aparatem (pozyczonym od O. zreszta, bo swojego jeszcze nie mialam) na orwowskim filmie. Ale popatrzcie sobie na Taszkient i Samarkande 35 lat temu. Nie wierzylam, ze jestem w ZSRR (tylko jedno zdjecie pokazuje, ze to rzeczywiscie tam). Azja, wschod, muzulmanie, kobiety o zaslonietych twarzach, bazary, herbaciarnie na ulicy. Nie dziwota, ze jak tylko mieli okazje sie oderwac od Wielkiego Brata, to czempredzej to zrobili.
Typowa ulica poza centrum
Na bazarze
Kolejka po szare mydlo (sic!)
Fabryczka produkujaca typowe tamtejsze nakrycia glowy (haftowane recznie)
A ta starsza kobieta mnie oplula (wtedy nie wiedzialam, ze nie nalezy fotografowac muzulmanow bez ich zgody)
Dzieci zawsze sliczne
No i swieto panstwowe (juz nie pamietam jakie)
I slicznosci z Samarkandy - kolory niestety zblakly (jak wszystkie orwowskie kolory po latach)
Gdybyscie mialy/mieli jakies takie starocie, to chetnie obejrze.