Przyjechałam dziś rano do stolicy z „moimi” ludźmi po morderczej wręcz drodze prawie z drugiego końca Polski. Pól drogi ruch wahadłowy, nie mówiąc już o stanie dróg, jak zwykle koszmarnym!
Cały dzień sprawy biznesowe, niezwykle wyczerpujące. Jutro z samego rana do Józefowa na kolejny 2 dniowy „bal szczurów” jak to nazywam patrząc na to hermetyczne środowisko finansów..
Jestem nieprzytomna, wykończona ostatnimi bezsennymi nocami „z Panią” tu, w Pani książkach, filmach, wywiadach..
A moi współpracownicy tak patrzą na mnie i na tą moją rozwijającą się „przygodę z Panią Jandą" z coraz bardziej zdziwionymi minami.
Przed chwilą, patrząc jak po raz pierwszy zabrałam ze sobą laptopa na wyjazd służbowy, (czego zawsze byłam zdecydowanym przeciwnikiem!),
siedzę z nim na kolanach w łóżku i z błędnym wzrokiem piszę do Pani kolejny list,
„moja” Madzia powiedziała:
- Ja normalnie wejdę w końcu na tą stronę i napiszę Pani Krystynie żeby chociaż na chwile
oddała nam naszą szefową..
Muszę więc już kończyć, bo pracowników, szczególnie tak cudownych jak moi, trzeba szanować.
Choć myślami i tak będę z Panią cały czas, trochę bliżej niż zwykle, bo tu stąd niedaleko,
z Warszawy..
P.S. Dziękuję za Pani odpowiedź na mój poprzedni list :
„Tak, wiele osób tu się zaprzyjaźniło, zakochało, związało na zawsze, urodziło przy nas dzieci i wielu chorowało, przeżywali tragedie, rozstania, rozwody , wielu też umarło...”
dokładnie to wszystko się tu widzi i czuje, to forum jest naprawdę wyjątkowe, niepowtarzalne, kawał pięknej i prawdziwej historii stworzonej przez Panią i Pani wiernych towarzyszy, cieszę się że mogłam do nich dołączyć..
Pozdrawiam
Ania