Film Wajdy w Berlinie
Ledwie mistrz Wenta i jego szczypiorniści przywieźli ze Splitu brąz mistrzostw świata , a już mistrz Wajda rusza śladem naszych asów sportu. W zeszłym roku nie zdołał za oceanem ustrzelić Oscara za wystawny "Katyń" - teraz zapoluje na Złotego Niedźwiedzia na rozpoczynającym się dziś za zachodnią miedzą prestiżowym festiwalu filmowym w Berlinie. Podobno ma znakomitą broń - fabułę "Tatarak", z Krystyną Jandą w roli głównej, zrealizowaną na podstawie opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Podobno, bo w Polsce nikt oprócz mistrza i jego świty filmu nie widział. Dowiedzieliśmy się za to, że berlińscy selekcjonerzy zakwalifikowali "Tatarak" do konkursu, obejrzawszy jeszcze niedokończone dzieło. - W dodatku po terminie. To im zależało, żeby film Wajdy zawalczył w konkursie. Byli zachwyceni - szepce nam na uszko jeden z członków ekipy producenckiej.
Rzecz opowiada o dojrzałej schorowanej kobiecie, która na swojej drodze napotyka przystojnego młodzieńca i zakochuje się bez pamięci. Jej egzystencja nabiera nowego sensu. - To najważniejszy film w moim życiu. Również z powodów pozaartystycznych - wyznała nam Krystyna Janda. I choć gwiazda do Berlina się nie wybiera (zatrzymują ją obowiązki w Teatrze Polonia, którego jest właścicielką), to wśród rekinów filmu zjeżdżających pod Bramę Brandenburską huczy od plotek - podobno kreacja Jandy jest typowana do Niedźwiedzia za najlepszą rolę kobiecą.
Czy to plotki na wyrost, dowiemy się 14 lutego podczas gali wieńczącej festiwal. Dzień wcześniej, o godzinie 22.30, jurorzy zasiądą w kinowych fotelach, by obejrzeć konkursowy obraz. Towarzyszyć im będzie ponad 20-osobowa ekipa realizatorów filmu. Ma dojechać Jan Englert, który gra męża Marty (Jandy). Będzie też Paweł Szajda, młody aktor na co dzień mieszkający w Stanach, który zagrał kochanka głównej bohaterki, obdarzonego słodkim imieniem Boguś. Na pokazie zameldują się producent "Tataraku" Michał Kwieciński oraz reprezentacja filmowych decydentów: Agnieszka Odorowicz, szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i Sławomir Jóźwik, kierujący Agencją Filmową TVP.
Nie udało nam się ustalić, czy Piotr Farfał, obecny prezes TVP, wzorem swojego poprzednika Andrzeja Urbańskiego też uwielbia filmowe imprezy. Wiemy, że tuż po północy cała drużyna wyruszy na uroczystą kolację. - Ale wielkich bankietów nie przewidujemy - usłyszeliśmy od producentów.
Na pokazie i kolacji nie zabraknie mistrza. - Pan Wajda będzie w Berlinie już od 8 lutego. Ma bardzo napięty program. Spotkania z dziennikarzami, wywiady - wyliczają współpracownicy. Do berlińskiej promocji "Tataraku" wynajęta została jedna z największych światowych PR-owskich agencji Premiere PR - ta sama, która przed Oscarami promowała "Katyń". I spisuje się dzielnie, gdyż do naszego twórcy ustawiła się już długaśna kolejka, na której figurują nazwiska żurnalistów z całego świata. - Początkowo ustaliliśmy, że pan Andrzej poświęci na wywiady cztery godziny dziennie. Ale chętnych do rozmów jest tylu, że wywiady musiałyby się odbywać od rana do nocy - usłyszeliśmy.
Dziennikarzom nie przeszkadza, że przed rozmową nie zobaczą filmu. Odbędzie się tylko jeden pokaz prasowy (12 lutego), wyłącznie dla wybranych krytyków z prasy codziennej. Są zobowiązani, by nie puścić pary z ust aż do zakończenia projekcji konkursowej - to wymóg regulaminowy. Tak czy owak, dystrybutorzy z całego świata, którzy tłumnie zjechali do Berlina, już mogą przebierać w filmowym towarze pierwszej jakości. Opowieść Wajdy ma 17 markowych konkurentów, m.in. "Cheri" w reż. Stephena Frearsa z Michelle Pfeiffer, "Happy Tears" Mitchella Lichtensteina z Demi Moore i "My One and Only" Richarda Loncraine'a z Renee Zellweger.
Trzymamy kciuki za Jandę, by przyćmiła je wszystkie. [o tak ]
Magdalena Rigamonti - POLSKA Dziennik Zachodni