Droga, kochana Pani Krystyno !
Nareszcie mogę pofolgować swoim fanaberyjkom, gdyż zostałam emerytką i jakkolwiek to brzmi- na razie mnie cieszy ! Czasu mam teraz powyżej uszu i nareszcie robię, a może mi się tylko wydaje , to co chcę . Oczywiście, że należę do tych osób, które są uczciwymi posiadaczkami płyt nagranych przez Panią i właśnie od porządkowania fonoteki zaczęłam remanenty w domowych archiwach. Nikogo nie ma w domu, więc słucham od ranka do wieczora ( na cały regulator ) tego, co było kiedyś i nigdy się nie starzeje: Kofta, Osiecka , Przybora, wiecznie młody Młynarski ... Teraz pewnie się Pani uśmieje, z czym ja tu do Pani ? Otóż "zaraziłam" pewną młodą damę piosenkami z Pani płyty "Krystyna Janda w Trójce live" i okrutnie się zblamowałam, gdyż zapytało mnie owo dziewczę , co też tam słychać w "Jest fantastycznie " : "Coeur , bonheur, bonheur bonheur ,( tu, w tym miejscu nie rozumiem słów)... tak mówią mi..." a ja francuskiego liznęłam kiedyś zaledwie i nawet po stukrotnym wsłuchiwaniu się w ten utwór, nie słyszę tego brakującego fragmentu ! " Ratunku, na pomoc ginącej miłości ! " Kłaniam się w pas i czekam cierpliwie .
cdn.
Znam Pani zwyczaje z lektury książek i słuchania radia ( kiedyś w programie I PR zamiast ustawicznego gadania o palikotach i innych huncwotach , było ranne czytanie Drogiej B ), ale nie spodziewałam się tak szybkiej reakcji. Radość radością, lecz raziła mnie gromem nagła świadomość mojej głuchoty ...Bo gdybyż nie była Pani aktorką ( pamięć, dykcja ), mogłabym udawać greka, że niby jakość nagrania kiepska . Czas do otolarygologa - oto jak sztuka wkracza w prozę życia . Dziękuję raz jeszcze .