A ja byłam kiedyś na Pięknej. Umówiliśmy się z kolegą. Jakoś niefortunnie. Wydawało nam się, że na Pańskiej, albo Pięknej, wiedzieliśmy tylko, że gdzieś w centrum. Widocznie jedno myślało, że drugie wzięło adres. Dojechaliśmy, ulicy nie było. Pytaliśmy taksówkarzy. Ja nie mam z tym nigdy problemu, zawsze pytam ludzi. Wytłumaczyli nam, że jedna z tych ulic jest het, het, więc została ta druga. Szliśmy Piękną/ Pańską – teraz to ja już też nie wiem, nie znaliśmy numeru bloku, nic. Ja sobie dla żartu krzyczałam, wołałam naszego kolegę po imieniu. I nagle on się odezwał. Tak, jakby to było najzupełniej normalne, że my go wołamy, a on dziwi się, czego my go wołamy. Wyszedł coś kupić, nie miał pojęcia, że zgubiliśmy się i właściwie to już wracamy.
I jeszcze coś. Kiedy oglądałam dzisiejsze zdjęcia…
Czasem przechodzę na przykład obok Teatru Wielkiego w Łodzi. I czasem widzę, jak gdzieś przez ulicę idzie jakaś piękna, zwykle ruda, zwykle kolorowa, wyprostowana, młoda kobieta. Zawsze sobie myślę, że to jakaś aktorka, tancerka…
Zawsze wydaje mi się, że jej życie jest takie … bo ja wiem? Pełne? Sensowne? Piękne?
a.