Pani Krysiu
witam serdecznie.
Nie mogłam przyjść osobiście. Nie dałam rady, ale chcę, żeby choć tą drogą, otrzymała Pani ode mnie wiadomość.
Urodziła sie Pani w dniu, w którym na świat przyszła również moja mama tj. 18.12.1915, a zmarła 05.01.2008!
Przychodzę tyle lat do teatru i oglądam z wielką przyjemnością i uznaniem spektakle, jak również podziwiam obecne dzieło - teatr, który Pani stworzyła wraz z mężem w końcu dla nas. Jestem też z niego dumna, bo jestem kobietą. Wspólnie przeżywałam postaci w sztukach. Czasem zazdrościłam, że nie mogę jak Pani wyrazić siebie. Stchórzyłam i nie poszłam do szkoły aktorskiej, choć grałam jako dziecko i wszyscy byli pewni, że to zrobię.
Nigdy jednak nie przypuszczałam, że coś jeszcze może nas połączyć w danym momencie życia. Współodczuwanie.
Cierpiałam, ale też myślami byłam przy Pani. Modliłam się Może było mi łatwiej???
To zawsze jest przykre gdy umiera ktoś bliski i to tej klasy co Pani mąż i moja mama.
Moja mama była córką powstańca z 1863 r. Mamerta Wandalli, żoną zamordowanego żołnierza w Katyniu oraz żoną żołnierza AK, bohatera prześladowanego po wojnie z wyrokiem śmierci zamienionym na dożywocie - mojego ojca, któremu to nie przeszkodziło, aby dalej działać w opozycji. Dużo by mówić. Może kiedyś Pani opowiem, bo to jest historia wyjątkowa....
Wszystkiego dobrego.
Pozdrawiam serdecznie Małgorzata Ferfet