SZANOWNA PANI KRYSTYNO!
Na wstępie bardzo serdecznie chciałabym Panią pozdrowić i życzyć wszystkiego co najlepsze. Nadeszły te zimne dni, kiedy człowiekowi nic się nie chce.. kiedy ma więcej czasu. Ja ten czas wykorzystuje na czytanie książek. Oczywiście Pani książki są na pierwszym miejscu, dalej znajdują się pozycje Marii Łopatkowej. Pani książki już wszystkie przeczytałam po kilka razy, a mimo to, kiedy czytam je po raz kolejny, to zawsze odkrywam coś nowego, zawsze okazuje się, że nie wszystko zapamiętałam. I to jest dla mnie cudowne. Przy Pani książkach można odpocząć od tego zaganianego świata, w którym zaczęło być istotne tylko kto pierwszy ten lepszy. „Moja droga B” to moja ulubiona pozycja, przy niej płaczę, śmieję się, ale co najważniejsze działa ona na mnie tak jakoś pozytywnie. A to ważne by mieć takie książki, które pomogą pokonać jesienno- zimową chandrę.
Miałam okazję być tylko na dwóch Pani przedstawieniach do czego aż wstyd się przyznać, bo jako Warszawianka mająca blisko do Teatru Polonia, mogłabym tam gościć częściej i niejednokrotnie bardzo chciałam. Ostatnio jednak namówiłam moją koleżankę z nowej szkoły aby wybrała się któregoś dnia ze mną na „Małą..” koleżanka wyraziła chęć, ale z ogólnego forum wyczytałam, że ostatnie przedstawienie odbyło się pod koniec października. We mnie obudził się jakiś wewnętrzny sprzeciw, myślałam sobie „dlaczego?” bowiem uważam, że jest to sztuka którą powinien zobaczyć każdy młody człowiek. Żyjemy w społeczeństwie mało wrażliwym, gdzie mieć ważniejsze jest od być. Czy ta sztuka będzie jeszcze gdzieś grana? Czy to całkowity koniec „Małej..”?
Obecnie uczęszczam do szkoły terapii zajęciowej. Raz w tygodniu miałam pracownie na którą przychodzili do nas goście z zespołem Downa. Wśród nich była też dziewczynka z autyzmem. Fantastyczna osoba. Kiedy poznałam te dzieci, a w szczególności tą dziewczynkę, od razu przypomniała mi się „Mała..” nie wiem czy zawód terapeuty zajęciowego to jest właśnie to co chce w życiu robić, ale jedno wiem na pewno... bardzo, chciałabym bardzo pracować wśród dzieci z niepełnosprawnością umysłową. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to ciężka praca, niejednokrotnie przynosząca porażki, ale jest to praca, w której dając coś z siebie, otrzymuje coś w zamian, coś co dla mnie jest cenniejsze od pieniędzy, a mianowicie, uśmiech dziecka, radość, ciepły gest w moją stronę, miłe słowo. Te dzieci potrafią niesamowicie wyczuwać emocje innych. Zdarzało mi się wchodzić na zajęcia w stanie depresyjnym, wchodząc uważałam aby swój nastrój zostawić za drzwiami. Pewnego dnia podeszła do mnie dziewczynka o imieniu Asia, wzięła moją rękę, zaczęła ją głaskać i powiedziała „nie bądź smutna”. Chciało mi się płakać jeszcze bardziej i to nie ze smutku a z tego dobrego gestu w moją stronę.
Przestałam wierzyć w ludzi. Wierzę w te dzieci. One są warte wszelkich poświęceń, może dlatego, że wyzbyte są wszelkich podłości <a przynajmniej ja nie spotkałam takiego dziecka które byłoby podłe, zakłamane, fałszywe>. Podobne uczucia miałam kiedy po raz pierwszy weszłam na to forum. Zostałam przyjęta bardzo sympatycznie, przez ludzi w różnym wieku.. było miło, do czasu. Nie spodziewałam się, że na forum osoby która może być dla innych bardzo porządnym przykładem <tak, tak, o Panią mi chodzi, bo gdyby było więcej ludzi podobnych do Pani to świat na pewno byłby inny, lepszy>, znajdą się ludzie z pozoru dorośli, z pozoru mądrzy...ale tylko z pozoru. A w głębi duszy fałszywi, podli i totalnie nieodpowiedzialni. Ale nie chce o tym pisać, bo założyłam, że owy list będzie miał wydźwięk pozytywny.
Tak więc zajmuję się teraz projektem, w którym uczestniczą te nasze dzieciaki, oraz ludzie starsi przebywający w DPS. Dzisiaj skończyłam pisać „przedstawienie” które wspólnie przedstawimy na koniec projektu. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, czego sobie mocno życzę bo zostałam nazwana koordynatorem tego projektu i nie chcę nikogo zawieźć a już najbardziej tych naszych dzieciaków.
Na koniec chciałabym spytać <może się Pani orientuje> gdzie można się zgłosić w celu zostania wolontariuszką pracującą z dziećmi chorymi na autyzm. Czy w ogóle istnieje coś takiego jak wolontariat?
Kończąc mój list uśmiecham się do Pani cieplutko i całym serduszkiem życzę Pani powodzenia w realizacji swoich planów i marzeń. Pozdrawiam.
Julia z Warszawy.