Witam ponownie,
tak, wolnego czasu paradoksalnie jest mało,mimo tego,ze trwają wakacje. Ale Pani i ta strona, jak chodzenie po bagnach, wciąga :))
"A teraz znów do codzienności. Ja na próbydo opery, a wieczorem Mała Steinberg. A kiedyś, potem, pewnego dnia umrę". - za to Panią uwielbiam, za te "smaczki", nierówności,za to ze w jednym momencie potrafi Pani zajrzeć każdemu (mnie) do głowy i zapalić co trzeba, wywołac uśmiech i doprowadzić do tego, ze bedzie to zdanie chodziło za mna dluuuugo, długo...
Ostatnie wypadki w Londynie wpędzily mnie w egzystencjalny dołek: jak żyć? Jak planować dalsze życie, jak znaleźć spokoj, jak mieęć dzieci w takim świecie?.. Nie jeżdżę metrem,ale czy to coś zmienia? Jeśli ktoś będzie chciał zniszczyć mój świat, to rzuci bombę, podłoży ładunek czy wypusci gaz gdziekolwiek.
Mieszka we mnie ogromna tęsknota za dzieckiem, za malym, aksamitnym ciałkiem, tajemnicą kosmosu i nie odgadnioną ilościa niewiadomych w jednym. Drże i czekam, ze moze teraz... Plany sa ciut inne, ślub planujemy w przyszłm roku, ale mysle, ze gdyby coś się miało zmienic, to nie mam nic na przeciw... I jednoczesnie bije sie z myślami, bo jak tu ściągnąc na świat te cudowną istotę, kiedy wokół łzy i krew?.....
A jutro jade do domu, gdzie czeka dogasający Dziadunio, wykończona Babunieczka i toczące sie innym rytmem życie. Musze pamiętac o zabraniu chłodzącej się w lodówce wody z Grabarki - moze jednak naprawdę okaże się cudowna?
Tak sobie przy niedzieli rozmyślam.
Pozdrawiam cieplo-choć z powodu upalu, może powinnam chłodno?...