- Był sobie kiedyś stary człowiek. Jego dzieci dawno pozakładały rodziny, pobudowały domy, zaczęły szczęśliwe życie. On został sam.
- Ale te dzieci były wredne...
- Wyprowadził się z wielkiego domu, który niegdyś był pełen wigoru i przeprowadził się do małej chatki na stromym zboczu.
Którejś nocy Bóg odezwał się do niego...
- Widzę, że to raczej bajka...
- I rzekł:
„Człowieku, wyjrzyj przez okno!”
A wtedy ten człowiek podszedł do jedynego malutkiego okienka i zobaczył, że przed jego domem stoi wielki głaz.
”Jeśli chcesz, aby twoje życie nabrało sens, to spełnij moją prośbę. Wstawaj co dzień skoro świt i pchaj ten głaz w kierunku zbocza. To będzie twoje zadanie”.
Człowiek się zgodził i następnego dnia wstał wcześnie rano i poszedł do swojej pracy. Choć cały dzień pchał, to głaz nie drgnął ani na milimetr.
Sytuacja się powtórzyła następnego dnia, i następnego, i przez kolejne tygodnie, miesiące. Kamień jak stał, tak stał i ani nie poruszył się ani na palec.
Po okrągłym roku człowiek zwrócił się do Boga i rzekł:
„Boże, nie wiem, co robić! Ten głaz w ogóle się nie poruszył, choć pcham go od roku!”
„Naprawdę?” – odpowiedział ze współczuciem Bóg.
„Tak – odparł z rozpaczą starzec. – Tak bardzo chciałem, aby moje życie miało jakiś sens, ale jestem zbyt słaby...”
„Doprawdy?”
„...i stary. Nie mam już sił. Błagam cię o przebaczenie.”
„Ale za co?” – zdziwił się Bóg
„Za to, że nie spełniłem twojej woli!”
„A przypomnij sobie ją. Miałeś PCHAć głaz , a nie go PRZEPCHAć. Moją wolę spełniałeś codziennie. I za to czeka cię nagroda!”