WPŁYW

Tutaj publikujcie swoje opowiadania, scenariusze, felietony, rysunki itp

WPŁYW

Postprzez Marek Jastrząb Pn, 11.03.2013 21:24

Kiedy pod czerwonym kapturkiem jest mi za wesoło, słucham piosenkowych felietonów Młynarskiego i zastanawiam się, dlaczego nie potrafię być standardowo przygnębiony, skoro mam ku temu stosowny wiek i częściej, niżbym chciał, łupie mnie w gnatach. Powinienem więc skłaniać się w stronę pesymizmu i wszędzie widzieć belki w cudzym oku oraz dziury w całym. Tymczasem nastrój mi faluje od ściany do ściany, bo w jednej chwili rozsadza mnie paniczna wesołość, a w drugiej – rozpacz. I tak naprzemiennie kołędzę się od punktu A do punktu B.

Ta uczuciowa algebra istnieje we mnie od dawna i już zdążyłem się do niej przyzwyczaić. Ale jeśli przed dwudziestu laty wesołość przeważała i pełgał we mnie blady optymizm, to od jakiegoś czasu bardziej dokuczają mi posępne wrażenia. Zatem przystąpię do demonstrowania smutku, a w następnym kuplecie zajmę się bieżącymi wydarzeniami. Też niezupełnie radosnymi.

Szkoły twórczego myślenia

Po pierwszym okresie fascynacji literaturą przygodową, westernowymi fabułkami czytanymi z zapartym tchem, postanowiłem, że kiedy już zacznę pisać, będą to utwory w podobnie awanturniczym stylu. Ale wkrótce naszedł dla mnie ogłuszający czas poznawania konstrukcji odległych od monotonii galopad, strzelaniny i bicia wrzaskliwej piany: odkryłem świat hermetyczny i podbarwiony refleksją: POEZJĘ; zdumiewającą krainę niepowierzchownej ciszy i wewnętrznego spokoju. Wiersze miały odtąd wpływać na mój styl zapisywania. Lecz przede wszystkim na sposób ekspresji.

Jednym z pierwszych spostrzeżeń było przeświadczenie, iż pomiędzy poezją a prozą nie ma różnic. Ponieważ dobra proza i dobra poezja stanowią jednię nazywaną dobrą literaturą. A literatura, to nastrój; zapach myśli pozostający po lekturze. Zaś nastrój zwarty w utworze powstaje w wyniku współpracy autora i czytelnika. Zależy od ich wzajemnego wysiłku. Zatem i autor i czytelnik są twórcami tego samego dzieła; pisarz dostarcza surowy tekst, odbiorca natomiast, uzupełniając go własnymi doświadczeniami i skojarzeniami, nadaje mu indywidualny kształt.

Wiersze są zaledwie rusztowaniem, budulcem, propozycją i zachętą poety skierowaną do uczestniczenia czytelnika w grze jego wyobraźni. Dopiero czytelnik wypełnia formę wiersza swoją treścią nadając mu niepowtarzalny sens. Z czego wypływa wniosek, że bez udziału adresata nie ma poezji. To zmysłowa podróż po ruchomych obrazach, niestałych pojęciach, kapryśnej względności, to językowy spacer w nieznane: do, ponad i w.

Wydaje mi się tak dzisiaj, ale nie mam żadnej pewności, że moje przekonania będą trafne jutro, gdy poznam nowe wiersze, w których myśli są chwilowymi depozytami ofiarowanymi przez Nieskończoność, opakowaniami wypełniającymi przestrzeń miejsc w których przebywam: śniąc, że żyję na jawie…

Ja, czytelnik, nie istnieję, poeta i jego wiersz, nie istnieje także; żyjemy jako więź: wszędzie na trochę, a nigdy na zawsze. Zwykłe nie jest zwykłe, bo nie ma jednej pewności, bo kres może być początkiem. Rzeczywistość, to moje krzywe lustro na huśtawce; zależy nie od nas odrębnych, ale od nas jednoczesnych, od nas wtopionych w te same ulotne rozczarowania, wrażenia i pozory.

Mówię o literaturze w rozumieniu tradycyjnym, a nie o literaturze masowo fabrykowanej przez współczesne zastępy pań i panów Fabrykantów Sztuki adresowane do współczesnych kucharek (na marginesie: nie potępiam pisania na zarobek; tyle że zarobek nie może być celem pisania, a tak się niekiedy dzieje coraz częściej).

O ile poprzednio występujące w przyrodzie kucharki lub pensjonarki trudniły się bezkrytyczną lekturą chłamu i nie miały większego wpływu na literaturę, to obecne, uzbrojone w laptopy, komórki i pozostałe błyszczyki, posługując się sentymentalnym i ograniczonym rozumkiem, mają ten wpływ i narzucając go autorom, dyktują, co powinni pisać i o czym chcą czytać.

Konkluzja? Jeśli od literatury normalnej oczekujemy duchowego wzbogacenia, to od obecnej, opartej na „etyce ekonomicznej” możemy spodziewać się tylko zrogowacenia doznań.
Twórczość nie jest bezmyślną balangą. Banalizujemy, umniejszamy cudze przeżycia, ponieważ w nich nie uczestniczymy, ponieważ znamy je tylko ze słyszenia, ponieważ tak naprawdę każde, będące nieraz poetycką kwintesencją i uzasadnieniem naszego ja, jest zanadto mgławicowym wyjaśnieniem…

Tu narzuca się znane sformułowanie Edwarda Stachury: wszystko jest poezja (stąd ciągły niedosyt poezji i stałe poszukiwanie nowych wierszy). Wszelako pamiętajmy: jak nie z każdej mąki powstaje chleb, tak nie w każdej prozie mamy poezję; niekiedy głównym składnikiem pieczywka jest zakalec, a zamiast wiersza rodzi się komercyjny gniot.

Warsztaty literackie

JAK PISAĆ?: zadano stonodze pytanie, którą nogą rozpoczyna marsz. Zaczęła nad tym hamletyzować, w wyniku czego przestała chodzić i dzisiaj ma już odparzenia na piętach z powodu znerwicowanego dreptania w miejscu.

Kto ukończył przyspieszony kurs nauki sylabizowania, ten zakłada szkółkę zarabiania na tworzeniu żywiąc wielgachną nadzieję, iż skoro umie czytać, to i z pisaniem pójdzie mu śpiewająco. Ale z pisaniem nie ma to tamto, ponieważ nie każdy styl jest podpięty pod rozmaity gust; niektórzy preferują logikę, inni natomiast sądzą na odwyrtkę: autor nie powinien być mądrzejszy od własnych butów.

Warto więc, byśmy zapytali: czym DZISIAJ ma być literatura, czy jeszcze ma coś do powiedzenia, czy pełni tylko rolę relaksującą, a może ma opisywać fikcyjny świat i w kółko powtarzać to, co zostało powiedziane dawniej i lepiej?

Artystyczna rzeczywistość naszego obecnego świata jest absurdalna. Jest absurdalna chociażby dlatego, że ignoruje przeszłe osiągnięcia: z premedytacją i nonszalancko zapomina o własnym dorobku, co sprawia wrażenie, jakby wszystko, co zostało powiedziane i napisane, zostało stworzone teraz. Jak gdyby literatura zaczynała się od dzisiejszych twórców.

Tymczasem jej obecny rozwój ma być kontynuacją wczorajszych dni.
Tęsknię za literaturą inspirowaną dorobkiem poprzednich pokoleń. Byśmy się dobrze zrozumieli: inspiracją uwzględnianą przez obecne pokolenia. Za znajomością wcześniejszych dokonań i niepowielaniem tych, które już były.

Może jestem naiwny, ale jeszcze wierzę w powrót do rozsądku; widzę młodych i czytam ich mądre teksty, co napawa mnie otuchą: na szczęście są wśród nas ludzie o niezaplutym umyśle, którzy zdolni są wyzwolić literacką przyszłość z dzisiejszej nędzy.
Marek Jastrząb
 
Posty: 41
Dołączył(a): Cz, 16.08.2012 21:30





Powrót do Wasza twórczość