przez politematyczna N, 08.07.2007 18:52
długo zastanawiała się, gdzie jest tego początek. od kiedy pamięta naznaczał ją smutek, z którego musiała się permanentnie tłumaczyć. była natchnieniem, dla tych wszystkich poetów - amatorów rzucających ją po miesiącu pisania smutnych wierszy, po miesiącu fotografowania smutnych oczu. każdy potrzebował od tego odetchnięcia, od niej oddechu...tylko on mówił zawsze - tylko ty i ja, bo my jesteśmy jak elfy. takie wesołe a takie smutne. bardziej wesołe czy smutne? - pytała. dlaczego nikt nie słyszy tego śmiechu, o którym mówisz? - pytała. dlaczego ja płaczę słysząc ten śmiech? - krzyczała...krzyczała. wbił jej nóż w plecy, zamilkł, zostawił. zacisnęła zębY. poszła daleJ. z przylepionym uśmiechem zaczęła osiągać więcej niż mogła wyczytać w książkacH. Co Cię nie zabije to Cię wzmocni - mówił - Co Cię nie zabije to Cię wzmocni - mówiła. Nigdy nie udawaj - mówił jej wewnętrzny głos. Poszła dalej, wszystko ułożyła. Czyjeś czułe ręce układały ją do snu, czyjeś twarde spojrzenie mobilizowało do pracy. Aż pewnego dnia szczelnie zamykane każdego dnia naczynie się przepełniło. StraciłA siły, straciłA senS, straciłA dobrą paMięć, przy życiu pozostawiła tylko jej złą siostrę...nie wstała z łóżka, utonęła...nikt nie bYł w stanie jej uratować, bo nikt nie wiedział, że całe życie tonęła...bo ona zacisnęła zęby, by nikt nie słyszał tego krzyku...
wa