przez Trzynastka Pt, 08.12.2006 16:10
Ranek piatkowy, przed jutrzejsza godzina zero, hi, hi.
Wszystko mi sie ulezalo tak, jak chcialam; teraz jest we mnie zupelny spokoj. A tak na marginesie, bo tu podczytuja ludziska rozne. Mam taki odruch w chwilach lapania zupelnego wewnetrznego spokoju, ze nawet jadac samochodem odruchowo otwieram dlon. Spece od energii wytlumacza co i jak, ale naprawde wtedy czuje przyplyw energii.
We snie wszystko bylo do kitu, nie udalo sie nic; zle oswietlenie sali (co mnie to obchodzi, przeciez nie wystawiam Trzech Siostr Czechowa:)), poprzewracane krzesla, nieodpowiedni ludzie, itp. Czyli jednym slowem, super, bo w zyciu musi byc juz tylko lepiej. Moze ja walnieta jestem, ale teraz czekam na dobro, co przyjdzie. Amen.
Ogladalam niezwykle wzruszajcy program o prawdziwych, najmniejszych na tym swiecie karlach. Ludziach, ktorych wzrost nie siega nawet stu centymetrow. Nieco znieksztalcone proporcje twarzy, czasami bardzo przykre w odbiorze zewnetrznym, wrecz odrazajace, ale tylko przez kilka pierwszych minut. Potem mozna juz tylko wsluchiwac sie w to, co ci ludzie maja do powiedzenia, a maja tak duzo i tak bardzo ludzko mowia.
Zdziwiona bylam tym, jak bardzo tutejsza spolecznosc pozwala im normalnie zyc.
Najstarsza osoba dozyla 43 lat (wiekszosc karlow umiera przed 30-tka). Jest bardzo, bardzo nieatrakcyjna zewnetrznie, ma bardzo przerzedzone wlosy, ogromnie duze dwa zeby przednie, nieproporcjonalne i wystajace z jamy ustnej, a jednak kiedy toczyla sie rozmowa miedzy nia i jej mlodsza siostra widac bylo pieknego czlowieka. Mlodsza siostra, wielka, raczej otyla kobieta i malenstwo, karzel idace przy niej; obie zatopione w rozmowie. Siostra o normalnym wzroscie mowiaca, ze wiele sie od siostry- karla nauczyla. Przede wszystkim spokoju w ocenie kazdej sytuacji zyciowej.
Do siostry-karla przyjechala mloda dziewczyna-karzel, w wieku 13 lat. Piekne momenty, kiedy zbuntowanej nastolatce, nie umiejacej sobie poradzic z „innoscia” kobieta-karzel pokazuje swoj swiat, dostep do roznych rzeczy zorganizowanych specyficznie dla jej potrzeb. Siadaja na kanapie i kobieta-karzel opowiada o latach swojego buntu i pozniejszych, szczesliwych latach. Widac, ze nie udaje, ze po swojemu jest szczesliwa i w jej twarzy jest absolutny spokoj i umilowanie zycia. Niesamowite wrazenie, sprowadzajace do parteru nasze oczekiwania, zale, wymagania. I caly czas mysl, ze akceptuje sie tutaj latwiej odmiennosc, niz w naszym kraju. Nie pokazuje palcami, pozwala zyc.
Monika, spoznione zyczenia: wiecznego apetytu na zycie, takiego, jaki maja karly; i radosci mnostwo!!!
Zimowe ogrody; lubie, bardzo lubie. Specjalnie nie przycinam niektorych ozdobnych traw, zeby zmrozil je mroz i pokolysal nimi zimowy wiatr. Najbardziej lubie jednak moment wiosennego przebudzenia i usilne wypatrywanie, kiedy da sie wypic pierwsza kawe w przedwiosennym ogrodzie, nawet z kocem pod dupina i na kolanach. E, tam, kiedy to bedzie?
Tatuaze- w zyciu u mojego faceta; kolczyki w uszach tez nie; dyskwalifikacja i tyle. Nie lubie niczego, co jest artificial; taka zachowawcza jestem.
I wielka ochote mam na Apocalypto Gibsona, ale moge isc dopiero po weekendzie. Zdjecia do filmu piekne, nie moge sie doczekac. Mowia, ze film brutalny, ale bylo duzo brutalnosci w zyciu Majow, a do tej pory cukierkowo pokazywalo sie zycie Indian.
Ita, dzieki za Wieden i bardzo czekam na relacje; nie znam tego miasta wcale.
Barbaro K., zamilklas, martwie sie o te odlezyny.
MarysiuB, tez zamilklas, a wiosennie tam u Ciebie, ze ho, ho. Ja cierpliwie czekam na fotki i relacje z wakacji, bo to juz chyba jakos niedlugo bedzie. Jak juz musisz od nas odpoczac, to trudno, ale pamietaj, jestem pierwsza do czytania Twoich listow.
Sciana, czy mozesz do mnie przemowic na sekunde „niewierszenkowo”? Moze byc, jak sie masz 13 albo cos rownie krotkiego, ale taka mini-rozmowa, co? Zimowa depreche to i ja potrafie zrozumiec:) I za tego Pontiaca masz w czape, zadnego poszanowania dla cudownych czterech kolek, zadnego sentymentu, straszne. A depniecie na gaz, autostrada pusta, szum w uszach, muzyczka saczaca, daszek uchylony, radosc w sercu? Kochana, wrazenia jak z dobrej wierszenki. Terapia "trampolynowa" natychmiastowa. Ja tu kiedys wystosuje tasiemca na ten temat. Moge o czterech kolkach tak, jak Sowka o odcieniach brazu.
Na zakonczenie historyjka o pijacym farmerze, co spal na klujacych cierniach. Zdarza Wam sie Swierzsczenki tak spac? Boli, cholera, gniecie w zyciu, a my boimy sie ruszyc odrobine. Mnie sie zdarza.
“Once long ago, a farmer stayed out late drinking far too much ale and, becoming intoxicated, he accidentally fell asleep on a thicket of sharp thorns. As long as he remained asleep, he didn’t feel the pain of the thorns cutting into his body, but the moment the effect of the ale wore off and he awakened, he become aware of a horrible stinging sensation swallowing him up from head to toe.
The farmer knew he should get up and get out of the thicket, but the slightest movement made the pain even worse. So he just lay there on the thorns, as still as possible, afraid to move at all”.
Wniosek z historyjki?
Trzeba byc “intoxicated” caly czas, zeby nic nie czuc:). Wyciagajcie butelki czerwonego wina, weekend na horyzoncie.
Sowka, pamietaj, weekend nadciaga; uprasza sie o dyzur w Kredensie.
Ide fikac nogami; za oknem syberyjska zima, a w srode, 13-ego w myslach bede bardzo daleko i licze na cud; pomarzyc nie zaszkodzi.
P.S. Masze i Teremi opuscilam w odnosnikach, ale sciskam tez:)