Kredens zapuszczony!!!! Sciana na robocie kilka dni/tygodni i juz zapomnialyscie o Agnieszce Osieckiej, czili AO (Kangurzyca probuje przejac te cenne inicjaly i zamienic je na temat tenisowy, ale my sie nie damy).
Kolezanki z PUBu na pewno sie uciesza. Voila.
"Posłuchaj pan, panie podróżny, /ja z podrozy. Walizki moje pelne slow/
co się zdarzyło na Próżnej: /albo na ulicy Japonskiej wisni/
Żyła tam Jagna, dobra i czysta, /albo Hanna, albo Zielinska/
i chodził do niej Jan kancelista, /siedzielismy na dachu..siedzielismy jak w kinie/
akurat to była niedziela, /w niedziele bezpieczna nad rzekę wycieczka i w krzakach szept/
kręciła się karuzela. /Wesole miasteczko/
Zabrał tam Jagnę kochanek czuły /Kochanek z ulicy Kamiennej/
i całkiem zmącił jej miły umysł. /Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd/
Oczy tej małej jak dwa błękity, /Między nami po ulicy, pojedynczo i grupkami, snują się okularnicy/
myśli tej małej - białe zeszyty. /nie daj mi, Boże, broń Boże, skosztować tak zwanej życiowej mądrości/
A on był dla niej jak młody bóg, /Szalona wiruje chusta, szalone całują usta/
żebyż on jeszcze kochać mógł. /ach, panie, panowie, czemu ciepła nie ma w nas?/
A lato, jak bywa w Warszawie, /Choćbyś odszedł z miasta będę czekać tu.../
młodym slużyło łaskawie. /ty kochaj mnie od nocy, do nocy, aż po noc/
On ją zabierał nieraz na łódki, /Gonią wilki za owcami, a chłopaki za babami/
a ona jego leczyła smutki. /Ucisz serce, ucisz serce/
Posłuchaj pan, panie wędrowny: /Małgośka, wróżą z kart, on nie jest grosza wart/
nastał ten dzień niewymowny, /Żywy ogień między nami, wielki pożar ziemi, czyśmy sobie winni sami.../
odszedł bez słowa kochanek podły, /Nim się skosi owies, nim przekwitnie mak już nie jeden chłopiec lubi nas nie tak/
na nic się zdały płacz jej i modły. /Wezmę cię do łóżka nie płacz już głuptasie, patrz, tu jest poduszka i dla ciebie jasiek, wybacz, że nago śpię../
Oczy tej małej jak dwa błękity, /Takie dziś oczy mam niebieskie jakby po walcu lub po chmurze/
myśli tej małej - białe zeszyty. /Jeszcze będzie weselej i mądrzej/
A on był dla niej jak młody bóg, /Była dla niego laleczką, zabawką liryczną przed snem/
żebyż on jeszcze kochać mógł. /tylko dajmy, dajmy, dajmy się zaskoczyć miłości/
Pociągi odchodzą i statki, /Jeszcze zdążę was przytulić i odtulić/
ona nie wróci do matki. /Odejdę, odfrunę, walizki spakuję i już.../
Kto by uwierzył w całym Makowie, /Może jutro coś się zmieni oniemiały zabrzmi dzwon/
że dla niej światem był jeden człowiek. /a ja jestem prosze pana na zakrecie/
Przez niego więc siebie zabiła /Odczuwamy trochę zgagi po tym życiu/
ta, co z miłości tańczyła. /To tango, nie tango, to tango Tandresse/
Bóg jej wybaczył czyny sercowe /Tak się niemądrze w niemądrych kochać/
i lody podał jej malinowe. /Pan unosi brew, pan apetyt ma na krew/
Oczy tej małej jak dwa błękity, /Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie!/
myśli tej małej - białe zeszyty. /Jeszcze zdążę wam zaśpiewać, opowiedzieć/
A on był dla niej więcej niż Bóg, /jak dobrze główkę swej dziewczyny przy swojej głowie mieć/
żebyż on jeszcze kochać mógł. /jezeli milosc jest. Jezeli jest mozliwa/
Posłuchaj, niewierny kochanku, /W czerwonym żarze rzewnych żądz/
co nienawidzisz poranków: /aż tu nagle pogoda, taka dobra pogoda - odpowiednia pogoda na szczęście/
wróci jeszcze do ciebie ta trumna, /Ja nie chcę spać, ja nie chcę umierać/
gdzie leży twoja kochanka dumna. /Ja nie odchodzę kiedy trzeba, choć chcecie swój wyrazić żal/
Bo taki, co kochać nie umie, /Gdy mnie będziesz już miał dosyć, to wystarczy mnie wyprosić, raz pokazać drzwi/
przegra - choć wszystko rozumie. /Dawne życie poszło w dal, dziś na zimę ciepły szal,
tylko koni, tylko koni, tylko koni żal/
Bóg cię pokaże swą nieczułością /Daj mi Panie rozpoznanie, czy ja z dobrych, czy ze złych/
za to, żeś gardził ludzką miłością/Historio, historio, tania z ciebie dziewka, miała być canzona, a jest stara śpiewka/
Oczy tej małej jak dwa błękity, /A ty nie próbuj mnie pokochać serio, ty oczy zamknij, będzie co ma być/
myśli tej małej - białe zeszyty. /Dlugie listy od tej pani/
A tyś był dla niej więcej niż Bóg, /Bo w Paryżu, w Nowym Jorku, w Nowej Hucie,
I love you cię/
pokłoń się do jej martwych nóg." /Spalcie w kominie moje buty i płaszcz, zróbcie sobie miejsce.../
slowa: AO czili A-GNIE-SZKA O-SIE-CKA
spiew: Magda Umer albo Kobieta-Aniol, czili Anna Szalapak
tekst:
www.free.art.pl
tekst w tekscie z pod-tekstem: cytaty z AO. Sciany brak.
PS "Zegnam Was"